Aleksander Fredro - Śluby Panieńskie(1), V2 DLA CIEBIE
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aby rozpoczšć lekturę,kliknij na taki przycisk,który da ci pełny dostęp do spisu treci ksišżki.Jeli chcesz połšczyć się z Portem WydawniczymLITERATURA.NET.PLkliknij na logo poniżej.A.M. FredroLUBY PANIEŃSKIERozum mężczyznš, białogłowš afekt tylkorzšdzi; oraz1 kocha, oraz nienawidzi; nie gdzierozum, ale gdzie afekt, tam wszystka.And. Maks. Fredro1 Motto - z dzieła A. M. Fredry Przysłowia mów potocznych, przysłowie nr 124.o r a z -wnet, zaraz.1OSOBYP a n i D o b r ó j s k aA n i e l aK l a r aR a do s tG u s t a wA l b i nJ anScena na wsi, w domu P a n i D o b r ó j s k i e j.2AKT PIERWSZYDuży pokój dwoje drzwi w głębi, trzecie drzwi po prawej stronie sceny do pokojów P a n i Do b r ó j s k i e j, czwarte po lewej do pokoju G u s t a w a; okno.SCENA PIERWSZAJ ansamw płaszczu zarzuconym na ramiona chodzi, patrzy w okno,potem mówi ziewajšcCzekaj mnie, nie pij, powrócę o trzeciéjPiękna mi trzecia! Słońce jak w dzień wieci,A mój pan drogi gnie sobie parole2Albo z butelkš... albo... No! już milczeć wolę.SCENA DRUGAJ a n, R a d o s t.R a d o s tidšc ku drzwiom G u s t a w aSpi Gucio?J anCzy spi?... Jak zabity, panie.R a d os tLubi spać hultaj.J an2 g n i e... p a r o l e -gra w karty; przy niektórych grach hazardowych grajšcy zaginali róg karty, na którš stawialiwiększš sumę - na parol, tzn. na słowo.3zastępujšc od drzwiNiechże pan nie wchodzi.R a d o s tA to dlaczego?J anBo spi.R a d o s tNic nie szkodzi.J anzastępujšcBędzie się gniewał.R a d o s tNic mi się nie stanie.J anDopiero zasnšł ledwie pół godziny,R a d o s tCóż w nocy robił?J anNie spał.R a d o s tA z przyczyny?J anZ przyczyny?... Zasłabł.R a d o s ttroskliwieZasłabł.J anz westchnieniemNiespodzianie.R a d o s tCóż mu jest?J anCo jest?... Jaki zawrót głowy...R a d o s tHm!...4J anWstręt do wody...R a d o s tHm!...J anPragnienie wina...R a d o s tHm, proszę, proszę wieczór jeszcze zdrowy!J anwzruszajšc ramionamiHa, słaboć, panie, piorunem zaczyna.R a d o s tdo siebieHm, wstręt, pragnienie! Hm, hm zawrót głowy.J anNiech no się wypi, po południu wstanie.R a d o s tChciałem być w domu i dzi tu z powrotem.Lecz takš rzeczš ani myleć o tem.J anOwszem, jed pan, jed! Ręczę, że za chwilę...R a d o s tA, sen spokojny?J anzastępujšc drogęLada co obudzi.Cicho, dlaboga.R a d o s tDrzwi tylko uchylę.J anAle drzwi skrzypiš.R a d o s tWłasnymi oczyma...J anodstępujšc5Ha, kiedy już tak niech się pan nie trudzi;Darmo tam patrzeć mego pana nié ma.R a d o s tNie ma?J anA nie ma.R a d o s tGdzież jest?J anStšd o milę.R a d o s tJak? co?J anPojechał.R a d o s tDokšd?J anDo Lublina.R a d o s tDo Lu... Lu...J anz ukłonem, kończšc słowoblina.R a d o s tKiedy?J anWczoraj.R a d o s tPo co?J anNie wiem.R a d o s tMacież go! Już szaleć zaczyna,Już, Bogu dzięki. Jedzić, latać nocš...I czegoż stoisz, panie Zawrót-głowy?Hm! Wstręt do wody, co? Wina pragnienie?6J anStoję na warcie; muszę być gotowyOtworzyć okno na pierwsze skinienie.R a d o s tNa co otworzyć?J anDla mojego pana;Tędy wychodzi tędy się i wchodzi.R a d o s tzałamujšc ręcePrzez okna łazić ród jasnego rana!To waryjata prawdziwie dowodziironicznieI kiedyż wróci na swoje wesele?J anJeli mu wierzyć, miał o trzeciej wrócić.R a d o s tdo siebieO, muszę, muszę cugli mu przykrócić!O, czego nadto, tego i za wiele!Słychać pukanie do okna.J anidšc do oknaNiechże pan łaje, bo przybywa włanie.Otwiera okno.SCENA TRZECIAG u s t a w ubrany do konia, J a n; R a d o s t w głębi.G u s t a wwłażšc przez oknoTo czas! Niech go piorun trzanie!J anDobrze pan mówi; bogdajby go trzasnšł!G u s t a wA co? piš jeszcze?7J anByłby sen nie lada!G u s t a wTrochem się spónił.J anMnie to pan powiada.G u s t a wPewnie nie dospał.J anGdybym był choć zasnšć!...G u s t a woddajšc pręt, czapkę, rękawiczki i ocierajšc twarzNo, prawdę mówišc, jak jestem na wiecie,Jeszczem tak pięknie zębami nie dzwonił:Wicher, deszcz, zimno psa by nie wygonił.R a d o s tA ciebie wygonił przecie.SCENA CZWARTAR a d o s t, G u s t a w.G u s t a wA, stryjaszek!całujšc w rękęDzień dobry!R a d o s toziębleWitamy z podróży!G u s t a wJuż wstałe?R a d o s tJeszcze nie spał?G u s t a wDoć czasu.R a d o s t8Dzień duży.G u s t a wDopiero wita.R a d o s twita, ale w twojej głowie.G u s t a wNiech i tak będzie, niech wita na zdrowie,Byle mnie kochał stryjaszek kochany,Był mi zawsze zdrów, czerstwy i rumiany!Lecz cóż to? Mars? mars? Fe! precz z nim, do licha!zaglšdajšc w oczyNo, proszę... troszkę... Niknie wyraz srogi,Czoło się równa... oko się umiecha...Otóż tak lubię,ciskajšc gomój stryjaszku drogi!R a d o s tpłaczliwie, zawsze dajšc przestrogiMój Gustawie, powiedz mi chcesz czy nie chcesz żony?G u s t a wChcę, chcę, stryjaszku.R a d o s tPewnie?G u s t a wJestem jej spragniony.R a d o s tTakiże to więc sposób wyszukałe sobie?G u s t a wJa nic dotychczas nie wiem o sposobie.R a d o s tTe wycieczki przez okna, te nocne wyprawy...G u s t a wI cóż?R a d o s tzniecierpliwionyCóż? Panna!G u s t a w9A, bardzom ciekawy,Co moję pannę obchodzić może,Kiedy, jak i gdzie ja się spać położę?Nie pię tym lepiej dla niej, bo na jawieNiš tylko jednš myli moje bawięI do niej wzdycham, jak w dzień, tak i w nocy;Ale jak zasnę jestże to w mej mocy?R a d o s tpłaczliwieMój Gustawie! Dlaboga, porzuć myli płocheI raz tylko, raz pierwszy zastanów się trochę!Kilka dni jeste poród tak godnej rodziny,I nie ma dnia jednego gdzie tam: dnia! godziny!Żeby czego nie zbroił, aż się serce kraje.Pani Dobrójska sama opiekę ci daje,Nie idšc wzorem matek, co nos górš noszš,Kiedy w duszy o zięcia wszystkich więtych proszš;Pamiętna twych rodziców i mojej przyjani,Swój zamiar względem ciebie głosi bez bojani.Ale wszystko na próżno, daremnie się trudziMiejski panicz w wieniakach3 innych widzi ludzi;Swoich nudów nie kryje, grzecznoci nie siliI chce dać uczuć wartoć każdej swojej chwili.Wróbel się tylko, mówiš, pustej strzechy trzyma,Ale co w twojej głowie już i wróbla nié ma.G u s t a wz szczerym zastanowieniemPrawda, prawda, stryjaszku, zbyt słuszne przestrogi;Ach, ojcowskimi strzeżesz mnie oczyma;ciskajšc goO, jeste dla mnie skarb, przyjaciel drogi,Dzięki ci, dzięki za twoje przestrogi.R a d o s tz rozczuleniem, ciskajšc goMój ty poczciwy, mój luby Gustawie!G u s t a wMój przyjacielu, mój ojcze kochany!Zobaczysz, jak się ogromnie poprawię,Bylem miał tylko powód do odmiany.A teraz zgadnij, jakš dzi zabawę...R a d o s tO, dlaboga! on swoje! Otóż masz poprawę!Ach, zmiłuj się, uważaj; powiedz, czy to ładnie,Że z domu pan zalotnik oknem się wykradnie,3 w w i e n i a k a c h mowa o szlachcie gospodarujšcej w swych majštkach na wsi.10Aby noc całš Bóg wie gdzie nie trawić!G u s t a wAleż, stryjaszku, ja się muszę bawić.R a d o s tBawić!G u s t a wA w prawdzie4, w tym szanownym domu,Gdzie każdy dla mnie aż nadto łaskawy,Gdzie nie ubliżam w niczym i nikomu,Żadnej dotychczas nie widzę zabawy.R a d o s tIdzież tu o zabawę, wrzawę nieustannš?G u s t a wAleż o nudy idzie.R a d o s tNudy z pięknš pannš!G u s t a wNie będš nudy, jak się kochać będę.R a d o s tI kiedyż to nastšpi?G u s t a wJak się z niš ożenię.R a d o s tAlbo inaczej jak na koszu siędę.G u s t a wBa, ba, ba! jeszcze czego.R a d o s tI skšd pewnoć, że nie?Jestże to napisano, wyryto na niebie,Że Aniela koniecznie musi pójć za ciebie?G u s t a wPójdzie, pójdzie, stryjaszku.R a d o s tTylko bardzo proszę,Niech samochwalstwa od ciebie nie znoszę.4 w p r a w d z i e w gruncie rzeczy, prawdziwie.G u s t a wDo samochwałów któż tego policzy,Który rozsšdnie zważa i powiada,Że gdzie dwie rodzin5 zwišzku sobie życzy,Zwišzku się w końcu spodziewać wypada?R a d o s tPrawda jeli Aniela choć trochę polubi.G u s t a wBšd z łaski swojej spokojny w tym względzie;Już ja ci ręczę wszystko dobrze będzie.R a d o s tNadto pewnoci, i ta pewnoć zgubi.G u s t a wJuż spuć się na mnie... Ale doć tych fraszek;Teraz niech zgadnie kochany stryjaszek...R a d o s tPewnie: gdzie byłe?G u s t a wGdziem bawił tak długo.R a d o s tWymów już, wymów, bo cię diable6 dusi.G u s t a wNa miejskim balu bylimy przebrani.R a d o s tNa jakim balu?G u s t a wPod Złotš Papugš.R a d o s tW karczmie!G u s t a wPrzebrani.R a d o s tO Boże! o Boże!5 d w i ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]