Aldous Huxley - Niebo I Pieklo(1), zachomikowane (e)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aldous Huxley
Niebo i piekło
(przekład Henryk Waniek)
Szkic ten jest następstwem „DRZWI PERCEPCJI". Dla kogoś, w kim nigdy nie
zapaliła się spontanicznie ,,świeca widzenia", doświaczenie meskalinowe jest
podwójnie oświecające. Rzuca ono światło na nieznane dotąd rejony jego własnego
umysłu i tym samym rzuca światło, nie wprost, na inne umysły hojniej obdarowane
pod względem wizji. Snując refleksję nad swym doświadczeniem dochodzi się do
nowego i lepszego zrozumienia dróg, na których te inne umysły postrzegają, czują i
myślą, dochodzą do kosmologicznych pojęć, które wydają się im oczywiste i wreszcie
do dzieł sztuki, poprzez które zmuszone są wyrażać same siebie. W poniższych
słowach próbowałem zapisać, mniej lub bardziej systematycznie, rezultaty tego
nowego zrozumienia.
A. H.
W historii nauki kolekcjoner okazów wyprzedzał zoologa będąc następcą eksponentów
naturalnej teologii i magii. Zaniechał badania zwierząt w duchu autorów Bestiariuszy, dla
których mrówka jest wcieleniem pracowitości, pantera emblematem — co dość zaskakujące
— Chrystusa, a tchórz gorszącym przykładem niepohamowanej lu-bieżności. Ale,
wyjąwszy podstawową sferę działania, nie był jeszcze fizjologiem, ekologiem czy
badaczem zwierzęcych zachowań. Jego największą troską było sporządzenie wykazu,
schylanie, zabicie, wypchanie i opisanie tylu rodzajów zwierząt, na ilu tylko potrafił
położyć swe ręce.
Podobnie jak ziemia setki lat temu, nasz umysł ciągle ma swoje najbardziej mroczne
Afryki, nie zaznaczone na mapach Bornea i dorzecza Amazonki. Wobec fauny tych
regionów nie jesteśmy jeszcze zoologami, jesteśmy tylko przyrodnikami i zbieraczami
okazów. Jest to fakt niepomyślny, ale musimy się z nim pogodzić i zrobić z niego najlepszy
użytek. Choć błaha, praca kolekcjonerska musi być wykonana zanim przystąpimy do
wyższych zadań naukowej klasyfikacji, analizy, doświadczenia i budowania teorii.
Podobnie jak żyrafa czy dziobak, stworzenia zamieszkujące te odległe obszary umysłu są
nadzwyczaj nieprawdopodobne. Tym niemniej istnieją, są przedmiotami obserwacji i jako
takie nie mogą być ignorowane przez kogokolwiek, kto szczerze usiłuje zrozumieć świat w
jakim żyje.
Jest trudnym, jest prawie niemożliwym mówienie o psychice bez użycia porównań
zaczerpniętych z bardziej znanego świata rzeczy materialnych. Jeśli użyłem metafor
geograficznych czy zoologicznych to nie z kaprysu lub czczego nałogu posługiwania się
barwnym językiem. Stało się tak dlatego, że metafory takie wyrażają z całą mocą istotną
odmienność dalekich kontynentów umysłu oraz całkowitą autonomię i relacji innych
ascetów wiedzą oni, że głodówka i ograniczone otoczenie może ich „przetransportować" w
miejsca, do których tęsknią. Kara, jaką sobie sami wymierzają może być progiem raju.
(Może też być — i o tym będzie mowa niżej — bramą do rejonów piekielnych.)
Z punktu widzenia mieszkańca Starego Świata torbacze są wyjątkowo dziwne. Ale
dziwność nie oznacza przypadkowości. Kangury i kangurowce mogą przeczyć
prawdopodobieństwu, ale istnieją i podlegają znanym prawom. Ta sama prawda obejmuje
psychologiczne stworzenia zamieszkujące odległe rejony naszego umysłu. Doświadczenia
wywołane przez meskalinę lub głęboką hipnozę są z pewnością dziwne, ale dziwne w
ramach pewnej prawidłowości, dziwne według wzoru.
Jakie to są wspólne cechy, które ów wzór nakłada na nasze wizyjne doświadczenia?
Pierwszym i najważniejszym jest doświadczenie światła. Wszystko co jest widziane przez
tych, którzy odwiedzają antypody umysłu, jest wspaniale oświetlone i wydaje się świecić
od wewnątrz. Wszystkie barwy są intensywne do stopnia przerastającego wszystko
widziane w stanie normalnym, a równocześnie zdolność umysłu do rozróżniania
delikatnych różnic tonów i odcieni jest wyraźnie podwyższona. W tym względzie istnieje
znaczna różnica między doświadczeniem wizyjnym a zwykłym snem. Większość snów jest
bezbarwna, albo częściowo lub nieznacznie kolorowa. Natomiast wizje meskalinowe lub
hipnotyczne są zawsze intensywnie i, można by powiedzieć, przedwiecz-nie naturalnie
błyszcząco kolorowe. Profesor Calvin Hali, który zebrał relacje wielu tysięcy snów,
powiada nam, że około dwie trzecie wszystkich snów są czarno-białe. "Tylko jeden sen na
trzy jest kolorowy, albo zawiera jakieś barwy". Niewielu ludzi śni wyłącznie kolorowo;
niewielu nigdy nie doświadcza barwy w snach; większość czasami śni barwnie, lecz
najczęściej nie.
"Dochodzimy do wniosku" pisze dr Hall, „że kolor w snach nie zawiera informacji o
osobowości śniącego." Zgadzam się z tym wnioskiem. Kolor w snach i wizjach nie mówi
nam więcej o osobowości człowieka niż kolor w świecie zewnętrznym. Ogród w lipcu
widzimy jako jaskrawię barwny. Percepcja mówi nam coś o świetle słonecznym, kwiatach i
motylach, ale niewiele lub nic o nas samych. Podobnie fakt, że widzimy jaskrawe barwy w
naszych wizjach i niektórych snach mówi nam coś o faunie antypodów umysłu, lecz nic o
osobowości tego kto zamieszkuje, jak to nazwałem, Stary Świat umysłu.
Większość snów wiąże się z prywatnymi życzeniami śniącego, z instynktownymi
popędami, lub konfliktami, które zjawiają się,gdy pragnienia i popędy są sprzeczne z
sumieniem lub gdy lękają się opinii publicznej. Zbiór tych popędów i konfliktów wyraża
się w postaci dramatycznych symboli, a w większości snów symbole te są bezbarwne.
Dlaczego tak jest właśnie? Zakładam, że odpowiedź jest taka, że aby być skutecznym,
symbol nie musi zawierać barwy. Litery, którymi piszemy o różach nie muszą być
czerwone i możemy opisać tęczę atramentowymi znakami na białym papierze. Książki są
ilustrowane kreskowymi rycinami i plamami półtonów; te bezbarwne obrazki i digramy
skutecznie przekazują informacje.
To co jest wystarczająco dobre dla czuwającej świadomości jest wyraźnie dobre dla
osobowej podświadomości, która potrafi wyrażać swe znaczenia przy pomocy bezbarwnych
symboli. Barwa wydaje się być rodzajem probierza realności. To co jest nam dane, jest
kolorowe; to co nasz tworzący symbole intelekt i kaprys zbiera w jedno, jest bezbarwne.
Przeto zewnętrzny świat jest widziany jako barwny. Sny, które nie są dane, lecz
produkowane przez osobową podświadomość,' ogólnie są czarno-białe. (Warto zaznaczyć,
że w większości ludzkich/ doświadczeń najjaskrawiej kolorowe sny to krajobrazy, w
których nie ma żadnetgo dramatu, żadnych symbolicznych odniesień do konfliktu, a tylko
przedstawienie świadomości danego, poza-ludzkiego faktu.)
Obrazy świata archetypowego są symboliczne, ale skoro my, jako jednostki, nie tworzymy
ich, ale znajdujemy je ,,gdzieś", w kolektywnej, nieświadomości, to odsłaniają one
przynajmniej niektóre z cech danej rzeczywistości i są barwne. Nie-symboliczni
mieszkańcy antypodów umysłu żyją według własnego prawa i podobnie jak dane fakty
świata zewnętrznego są barwni. W istocie są oni daleko intensywniej barwni niż dane
zewnętrzne. Moża to tłumaczyć, przynajmniej częściowo, faktem że nasze postrzeganie
świata zewnętrznego jest zwyczajowo zaciemnione pojęciami naszego myślenia. Zawsze
usiłujemy prztworzyć rzeczy na znaki, aby naszej inwencji łatwiej było przyswajać
abstrakcję. Lecz postępując w ten sposób pozbawiamy rzeczy ich wrodzonej rzeczowości.
Na antypodach umysłu jesteśmy mniej lub bardziej wyzwoleni z języka, przebywamy poza
systemem myślenia pojęciowego. W rezultacie nasza percepcja przedmiotów wizyjnych
posiada całą świeżość, całą nagość intensywności doświadczenia, które nigdy nie było
werbalizowane ani przekładane na martwą abstrakcję. Ich barwa (ów znak tego, co dane)
świeci z jasnością, jaka wydawać się nam musi przed-wiecznie naturalna, ponieważ jest
faktycznie naturalna — całkowicie naturalna w tym sensie, że nie jest w najmniejszym
stopniu zafałszowana przez język lub naukowe, filozoficzne czy użytkowe pojęcia, przy
pomocy których zwykle odtwarzamy dany świat w naszym własnym, posępnym, ludzkim
obrazie.
W Świecy Widzenia irlandzki poeta A. E. (George William Russel) zanalizował swe
wizyjne doświadczenia z wielką dokładnością. "Kiedy rozmyślam" pisze, "czuję w myślach
i obrazach kotłujących się wokół mnie odbicie osobowości, lecz są także okna w mej duszy,
przez które można zobaczyć obrazy stworzone nie przez człowieka, ale przez boską
wyobraźnię."
Nasze językowe nawyki wiodą nas do błędu. Na przykład zwykliśmy mówić, ,,Wyobrażam
sobie", gdy winniśmy raczej powiedzieć, "Kurtyna się uniosła i mogłem zobaczyć." Wizje
spontaniczne albo sprowokowane nigdy nie są naszą własnością. Nie ma w nich miejsca dla
wspomnień należących do zwykłej jaźni. Rzeczy widziane są całkowitą nowością. "Nie ma
żadnych odniesień ani przypomnień," by użyć słów Sir Williama Herschela, "żadnych
przedmiotów widzianych ostatnio, lub choćby tylko pomyślanych." Gdy pojawiają się
twarze to nigdy nie są to twarze przyjaciół lub znajomych. Jesteśmy poza Starym Światem i
badamy antypody.
Dla większości z nas przez większość czasu świat codziennego doświadczenia wydaje się
raczej mroczny i nudny. Lecz nieliczni często, a liczniejsi sporadycznie przelewają do
powszechnego widzenia nieco jasności wizyjnego doświadczenia i niejako przekształcają
świat codzienny. I choć wciąż taki sam, Stary Świat przyjmuje jakości antypodów umysłu.
Oto mamy dość charakterystyczny opis takiego przekształcenia świata codzienności.
"Siedziałem na brzegu morza, nieco zasłuchany w wywody przyjaciela, które były wręcz
nudne. Nieświadomie spojrzałem na warstewkę piasku zgarniętego dłonią, gdy nagle
zobaczyłem niezwykłe piękno każdego małego ziarenka; i zamist nudzić się, wpatrywałem
się, jak każda drobinka zrobiona była według doskonałego, geometrycznego wzoru, z
ostrymi kątami które dawały jasny odblask światła, a każdy z maleńkich kryształów
błyszczał jak tęcza...Promienie krzyżowały się i rozbiegały wywołując tak piękne wzory, że
zaparło mi dech...Wówczas nagle moja świadomość wzniosła się i zobaczyłem w żywy
sposób, jak cały wszechświat jest uczyniony z cząsteczek materii która, niezależnie jak
martwą i nudną mogłaby się wydawać, wypełniona jest tym intensywnym i żywym
pięknem. Na sekundę lub dwie świat pokazał się jako płomień chwały. Gdy to się
skończyło pozostałem z czymś czego nigdy nie zapomnę i co stale przypomina mi o tym
pięknie zamkniętym w każdej drobinie materii wokół nas."
Podobnie George William Russell pisze o zobaczeniu świata oświetlonego przez „nie
dający się wytrzymać blask jasności"; o zobaczeniu „krajobrazów wspaniałych jak utracony
Raj"; o oglądaniu świata, gdzie "barwy są jaśniejsze i czystsze, tworząc bardziej miękką
harmonię". A także "wiatry iskrzyły diamentową jasność, pełne barw jak opal, rozświetlały
dolinę, i wiedziałem, że wokół mnie jest Złoty Wiek, ale jesteśmy ślepi, lecz choć nie
widzimy go to i tak nigdy nie opuści świata."
Wiele podobnych opisów da się znaleźć u poetów i w literaturze religijnego mistycyzmu.
Pomyślmy dla przykładu o Wordsworth'a Odzie o Ogłoszeniu Nieśmiertelności Wczesnego
Dzieciństwa: o liryce Georga Herberta i Henry Vaughan'a; o Stuleciach Rozmyślań Traher-
ne'a; o fragmentach jego autobiografii, w których Ojciec Surin opisuje cudowne
przemienienie zamkniętego ogrodu klasztornego we fragment Nieba.
Przedwiecznie naturalne światło i barwa są wspólne wszystkim doświadczeniom wizyjnym.
A wraz ze światłem i barwą przychodzi, w każdym przypadku, rozpoznanie wyższych
znaczeń. Samoświecące przedmioty widziane na antypodach umysłu mają znaczenie, i to
znaczenie jest, w swoisty sposób, tak intensywne jak ich barwa. Znaczenie jest tu
identyczne z bytem bo na antypodach umyshr przedmioty nie są dla czegoś, lecz dla siebie
samych. Obrazy pojawiające się w zasięgu kolektywnej podświadomości mają znaczenie w
relacji do podstawowych faktów ludzkiego doświadczenia; a tutaj, na pograniczu świata
wizyjnego stajemy wobec faktów które, jak fakty o naturze zewnętrznej, są niezależne od
człowieka, zarówno indywidualnego jak kolektywnego, i istnieją według swego prawa. A
ich znaczenie zawiera się dokładnie w tym, że same w sobie są intensywne i, same będąc
intensywnymi są przejawami tego co istotowo jest dane poza-ludzką odmiennością
wszechświata.
Światło, kolor i znaczenie nie istnieją w izolacji. Modyfikują, lub są przejawiane przez
przedmioty. Czy istnieją jakieś szczególne klasy przedmiotów wspólnych dla większości
wizyjnych doświadczeń? Odpowiedź brzmi: Tak, istnieją. Dzięki meskalinie i hipnozie, jak
też w spontanicznych wizjach, pewne klasy postrzeganych doświadczeń powtarzają się raz
za razem.
Typowe doświadczenie meskalinowe lub lizergowe zaczyna się od postrzeżeń barwnych,
ruchomych, żywych kształtów geometrycznych. Później czysta geometria staje się
konkretna i widać nie wzory lecz wzorzyste przedmioty takie jak dywany, wycinanki,
mozaiki. Te ustępują miejsca wielkim i skomplikowanym budowlom, pośród stale
zmieniających się pejzaży, przechodząc od intensywnie bogatej barwności do jeszcze
bardziej intensywnej barwności, od wielkości do głębszej wielkości. Pojawiają się
heroiczne postacie z rodzaju tych, jakie Blake nazywał "Serafinami", pojedynczo lub
grupami. Bajkowe zwierzęta przemierzają scenę. Wszystko jest nowe i zdumiewające.
Prawie nigdy nie widać niczego co przypominałoby naszą własną przeszłość. To nie jest
wspominanie scen, osób czy przedmiotów, to nie jest wymyślanie; to jest widok nowej
kreacji.
Surowca dla tej kreacji dostarcza wizualne doświadczenie codziennego życia, ale
przetworzenie materiału w kształty jest dziełem kogoś, kto z pewnością nie jest tym, który
pierwotnie doświadczał a później przywołuje i odtwarza. Są to (by zacytować słowa jakich
użył dr J. R. Smythies w ostatnim numerze American Journal of Psychiatry) "dokonania
wysoce zróżnicowanych przedziałów mentalnych, pozbawionych jakichkolwiek powiązań,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]