Amis D. Pordes, Żydzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Anis D. Pordes Irek GrinICH MIASTOWspomnienia Izraelczyk�w, przedwojennych mieszka�c�w KrakowaPr�szy�ski i S-Ka.Copyright � Anis D. Pordes & Irek Grin 2004Projekt ok�adki: EMGNa ok�adce wykorzystano zdj�cie rodziny Efraima Rakowera, wykonane ok. 1906,pochodz�ce z prywatnej kolekcji;Autorzy i Wydawca dzi�kuj� profesorowi Aleksandrowi Skotnickiemu za udost�pnienie prywatnych zbior�w i zgod� na wykorzystanie archiwalnych fotografii w ksi��ce;Zdj�cia bohater�w: Anis D. PordesZdj�cie autor�w na czwartej stronie ok�adki: Adrian FichmannRedakcja:Wies�awa KaraczewskaRedakcja techniczna: Ma�gorzata Kozub Barbara W�jcik�amanie: Ewa W�jcikKorekta: Gra�yna NawrockaISBN 83-7337-840-5Wydawca:Pr�szy�ski i S-ka SA02-651 Warszawa, ul. Gara�owa 7Druk i oprawa:Drukarnia Naukowo-Techniczna Sp�ka Akcyjna03-828 Warszawa, ul. Mi�ska 65Pami�ci Rafaela F. ScharfaWst�pZvi Barlev, wnuk naczelnego rabina Krakowa, Mozesa Samuela Bleichera, przyjecha� do Polski po sze��dziesi�ciu latach i poszed� pokaza� swoim dzieciom dom, w kt�rym dorasta�. Starszej kobiecie, wychylaj�cej si� z okna, powiedzia�, �e niegdy� tu mieszka�. Chcia� wiedzie�, czy mo�e �yje tu jeszcze kto�, kogo m�g�by zna�. �Niech pan pyta - odrzek�a kobieta -ja tu mieszkam najd�u�ej". �A od kiedy?" - zapyta� go��. �Od 1942..."Kilka lat temu profesor Zbigniew Mach, w owym czasie dziekan Wydzia�u Filozoficznego UJ, przyj�� w Londynie zaproszenie na pi�tkow� kolacj� w domu Rafaela E Scharfa. W pewnym momencie pan Scharf, �w niestrudzony eksplorator przedwojennego �ycia �yd�w krakowskich, zapyta� profesora, czy spo�r�d jego student�w nie znalaz�by si� kto�, zdolny dokona� dokumentacji tamtego Miasta za pomoc� najwspanialszego narz�dzia, dost�pnego psychologowi i socjologowi - rozm�w ze �wiadkami.Anis D. Pordes, studentka profesora Macha, szuka�a w�a�nie tematu pracy doktorskiej. I tak to si� zacz�o.Mia�em szcz�cie przygl�da� si� przez lata pracy Anis. Pr�bowa�em pomaga�. Jednak - b�d�my szczerzy - skorzysta�em na tej wsp�pracy znacznie wi�cej ni� ona. Nie tylko mia�em przed oczami ca�kowicie niepowtarzalny materia�, pisz�c powie�� �Ze z�o�ci", i scenariusz filmu dokumentalnego o przedwojennym �ydowskim Krakowie, ale tak�e, a mo�e przede wszystkim, pozna�em wielu ludzi, kt�rzy pokazali mi Miasto w spos�b niedost�pny dla wi�kszo�ci turyst�w.Spo�r�d tysi�cy �yj�cych na ca�ym �wiecie krakowskich �yd�w Anis Pordes wybra�a grup�, kt�ra po opuszczeniu Polski osiad�a w Izraelu, w pa�stwie �ydowskim. Wyb�r nie by� podyktowany jedynie ograniczeniami badawczymi czy ekonomicznymi. Izraelscy krakowianie stanowi� bardzo siln� spo�eczno��, kt�rej nie waham si� nazwa�: s�siedzk�. Zwykle ludzie mieszkaj�cy w miastach oddalonych o dziesi�tki czy setki kilometr�w nie maj� wsp�lnych wspomnie� szkolnych czy podw�rkowych. Zasada ta nie dotyczy �yd�w. Wskutek tragicznej historii narodu �yd mieszkaj�cy w Hajfie i ten w Beer Szewie przechowuj� w pami�ci nazw� tego samego sklepu, w kt�rym ich matki robi�y zakupy, albo pogrzeb Naczelnika Pa�stwa w jakim� bardzo odleg�ym kraju, od kt�rego oddziela ich ju� nie tylko morze, ale i ca�e dojrza�e �ycie. Bo mimo �e by�a wtedy sobota, krakowscy �ydzi wylegli na ulice wzd�u� trasy konduktu, aby po�egna� Marsza�ka. Z powod�w, kt�re chcia�oby si� nazwa� magicznymi, to w�a�nie izraelscy krakowianie z konsekwencj� broni� pami�ci o Mie�cie, r�wnie� wtedy, gdy - jak�e cz�sto - uwa�aj�, �e Polska ich zdradzi�a. Bo nawet je�li nie ma w nich t�sknoty za krajem dzieci�stwa, to pozosta�a mi�o�� do Miasta.Powiedz� niekt�rzy: nie demonizujcie Krakowa, wspomnienia dzieci�stwa, nawet krztusz�ce si� dymem Holokaustu, pozostawiaj� idylliczny obraz Miasta oraz implikuj� idealizowanie miejsca. I zapewne b�dzie w tym troch� racji; zdaj� sobie z tego spraw� r�wnie� bohaterowie tomu. Powiedz� inni: to nie pami�� o Krakowie ma tak� si��, topami�� o rodzicach, braciach, siostrach, kt�rych zostawi�o si� na zawsze w obozach zag�ady, tych kt�rzy nie chodz� ju� po Grodzkiej, Rynku, Plantach, B�oniach. Im r�wnie� przyznajemy jak�� cz�� racji. Ale to w�a�nie �wiadomo�� z�o�ono�ci zjawiska powoduje, �e s�owo �Miasto" zapisujemy wielk� liter�. I dlatego m�wimy: Ich Miasto. Bo nasze jest zupe�nie inne. Ta �wiadomo��, ta u�ywaj�ca bezwzgl�dnego zaimka �ich", jest udr�czona.Wiele razy Anis Pordes podr�owa�a do Izraela, godzinami rozmawia�a z bohaterami, zebra�a sporo ponad dwa tysi�ce stron wspomnie� o Mie�cie. Z perspektywy sze��dziesi�ciu lat i milionowego niemal Krakowa, w kt�rym �yje obecnie kilkuset mo�e �yd�w, autorka dostarczy�a nam materia�u unikalnego. Jej rozm�wcy zapraszaj� w podr� po ulicach, na kt�rych �ydowscy obywatele stanowili przed wojn� co najmniej jedn� czwart� przechodni�w. S�owo �podr�" jest tu jak najbardziej na miejscu. Przechadzka po tamtym Mie�cie w niczym nie przypomina wycieczki meleksem po krakowskim Kazimierzu, najwi�kszej zachowanej dzielnicy �ydowskiej w Europie, �ladem synagog, z nosem wlepionym w broszurowe przewodniki. To jest podr�, a jak to stwierdzono celnie, tym si� r�ni turysta od podr�nika, �e ten drugi wykupuje bilet w jedn� stron�.Bo nie ma powrotu z tej wyprawy. Poznawszy tamten �wiat, nigdy si� ju� tak samo nie pow�druje po Krakowie.Na czym polega wyj�tkowo�� tej ksi��ki? Napisano wszak dziesi�tki ksi�g na temat przedwojennego �ydowskiego Krakowa - wiele z nich autorstwa bohater�w tomu. Ot�, po pierwsze, metoda badania pami�ci przyj�ta przez Anis Pordes implikuje powtarzalno�� i drobiazgowo�� pyta�. Te same pytania, z pozoru nudne i niepotrzebnie pedantyczne, kierowane s� do ludzi pochodz�cych z r�nych �rodowisk �ydowskiego Krakowa. Owo szczeg�owe odtwarzanie mapy obyczajowej Miasta - a tak�e jej r�norodno�ci - pozwala na przywo�anie nie tylko �ydowskich ulic, szk�, sklep�w i zwyczaj�w, ale tak�e rod�w, nazwisk, koligacji, imion. Staje si� wi�c to kopanie w pami�ci niczym wyprawa po skarb, uparte i wyczerpuj�ce. Du�o skarb�w - chocia� to nie te same, o kt�rych kr��� legendy -zakopali w sobie �ydzi wygnani z Polski. To �mudna praca wydoby� je na zewn�trz, szczeg�lnie je�li istnieje niebezpiecze�stwo, �e po tylu latach trudno b�dzie dociec ich historycznej prawdziwo�ci. Anis Pordes si� to uda�o. Na naszych oczach rysuj� si� tamte �cie�ki, zar�wno w sensie topograficznym, jak i swoi�cie mistycznym. Bo zape�niaj� si� lud�mi �ywymi, u�miechni�tymi, szcz�liwymi, smutnymi, zmartwionymi, przera�onymi, wpatrzonymi znowu w frontony kamienic i kasztanowce i s�uchaj�cymi hejna�u, kt�ry przed wojn� ni�s� si� znacznie dalej ni� dzisiaj. Mieszaj� si� �wiaty, bo chocia�, jak m�wi Miriam Gobernik, �w Krakowie jak jaki� kamie� �le le�a� kiedy�, to dalej tak le�y", to nie ma kto go pokaza�, a sk�d my dzi� mamy wiedzie�, �e on od zawsze tak krzywo le�a�? Sami za� �wiadkowie, �egnaj�c si� z Polsk�, zostawiaj�c tu g��wnie groby, najcz�ciej nie mieli ju� komu tego opowiedzie�. Wielk� lask� czyni� nam rozm�wcy Anis Pordes. Powinni�my by� wdzi�czni, �e obcym ludziom opowiadaj� o swoim dzieci�stwie i m�odo�ci.Bohaterowie tomu pochodz� w wi�kszo�ci z rodzin ca�kowicie niemal zasymilowanych z polskim spo�ecze�stwem. Wychowywani byli na polskich patriot�w. Nie znali pisarzy �ydowskich, w domach rozmawiali po polsku, judaizm by� dla nich ju� tylko tradycj�, nie za� religi�. Znacznie lepiej rozumieli polsk� kultur� ni�li pobo�no�� pokolenia dziadk�w. Rzadko bywali na ortodoksyjnym Kazimierzu. Wstydzili si�, kiedy ortodoksyjni �ydzi kaleczyli polszczyzn�. Dopiero po wojnie, gdy nie by�o ju� pobo�nych �yd�w, zaczynali odczuwa� �al, �e nie zwracali na nich uwagi albo wr�cz traktowali ich jako przeszkod� w ca�kowitej asymilacji narodu �ydowskiego z polskim. By� mo�e dobitnie zrozumieli w�wczas to, coprzed wojn� jedynie przeczuwali: oderwanie od w�asnej tradycji nie gwarantuje akceptacji ze strony polskich s�siad�w. �Kocha�am Krak�w w dziki spos�b, ale Krak�w mnie zdradzi�" - powie jedna z bohaterek. �To by�a jednostronna mi�o��" - doda inna.Zag�ada nie pozwoli ju� nigdy odpowiedzie�, czy post�powanie spolonizowanych rodzin �ydowskich, gdzie koszern� kuchni� utrzymywa�o si� tylko dlatego, �e �dziadkowie by do nas nie przyszli", i kultywowa�o si� tradycj� udzia�u cz�onk�w rodziny w narodowowyzwole�czych polskich powstaniach XIX stulecia przynios�oby efekt w postaci aprobaty ze strony polskich s�siad�w. Czy bo�onarodzeniowe drzewka, stawiane przez polskie s�u��ce w �ydowskich domach, sta�yby si� czym� wi�cej ni� tylko dzieci�c� igraszk�? Czy tradycja �piewania polskiego hymnu w �ydowskich szko�ach nadal, po sze��dziesi�ciu latach, wywo�ywa�aby takie samo wzruszenie w bohaterach ksi��ki, jak wtedy, gdy pie�� ta by�a tak�e hymnem trzech milion�w �ydowskich obywateli Polski? Czy Zvi Nathan, s�awny tr�bacz Gimnazjum Hebrajskiego, po pi��dziesi�ciu latach odgrywaj�cy dla izraelskiej m�odzie�y krakowski hejna� na g�rze Karmel w Hajfie, ma wci�� nadziej�, �e b�dzie go s�ycha� na Kazimierzu? Czy my, wsp�cze�ni krakowianie, potrafimy us�ysze� symboliczne wezwanie tr�bacza?Jeste�my odpowiedzialni za to, �e krakowianie z Miasta, odwiedzaj�c po p�wieczu swoje mieszkania, rozpoznaj�c t� sam� farb� na �cianach dziecinnych pokoj�w i te same piece i szyby w drzwiach, witani s� jak obcy i gro�ni. Nie pami�taj�c, �e by�o Miasto, jeste�my winni nienawi�ci. Dobrze, �e �wiadkowie chc� nam jeszcze opowiada�. Dobrze, �e Miasto nawiedza ich jak mara i ka�e snu� opowie�ci o historii, kt�r� tutaj wci�� si� �wiadomie i nie�wiadomie kastruje. By� mo�e wielu czytelnikom te rozmowy w�a�nie uzmys�owi�, �e krakowskie �ydostwo �yje i z daleka u�miecha si� do swojego Miasta, chocia� czasem tylko przez sen.Wnuk rabina Bleichera, Zvi Barlev, znowu jest w Polsce. Opowiadaj�c o tym, gdzie by� posterunek policji i przychodnia dla dzieci na Rynku Podg�rskim, rysuje d�ugopisem plan na d�oni. Wok� jest do�� papieru, a on rysuje na d�oni. Nieco poni�ej numeru obozowego. Dziwnie wygl�da ten Rynek Podg�rski na niem�odej ju� r�ce Izraelczyka....
[ Pobierz całość w formacie PDF ]