Allen Louise - Pamiętna noc, Harlequin Wielki Romans Historyczny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Louise Allen
Pamiętna noc
Rozdział pierwszy
Hebe Carlton mieszkała na Malcie i wiodła spokojne, po-
zbawione nadzwyczajnych wydarzeń życie. Aż do pewnej środy, kiedy
po raz pierwszy ujrzała najprzystojniejszego mężczyznę na wyspie i od
razu poczuła do niego niechęć. Sięgając pamięcią wstecz, musiała
przyznać, że od tamtej pory jej życie uległo zmianie, a zwyczajne dni
zdarzały się niezwykle rzadko.
Ani mundur, ani męska uroda nie robiły na Hebe wrażenia. Nie
oceniała też innych na podstawie pierwszego wrażenia. Z
doświadczenia wiedziała, że kiedy się kogoś lepiej pozna, zazwyczaj
okazuje się on ciekawszy, niż początkowo można było przypuszczać.
Obserwowała nieznajomego, który w towarzystwie komandora, sir
Richarda Lathama, szedł zacienioną stroną placu, zbliżając się do ich
domu.
Owdowiała macocha Hebe była zaręczona z komandorem i stało
się już zwyczajem, że zawsze, kiedy tylko pozwalały mu na to
obowiązki służbowe, jadał on lunch w domu narzeczonej. Dzisiejszego
dnia był już lekko spóźniony.
Zajęci rozmową mężczyźni przystanęli po drugiej stronie ulicy.
Hebe dokładniej przyjrzała się nieznajomemu i doszła do wniosku, że
zdecydowanie nie podoba się jej surowy i poważny wyraz jego
opalonej
twarzy. Wyobraziła sobie, że nieznajomy mógłby być jednym
z kawalerów maltańskich, których Napoleon wygnał z wyspy i którzy
wciąż negocjowali sprawę
powrotu z obecnym angielskim suwerenem
Malty.
Uznała, że celibat, strach przed ogniem piekielnym i surowa
doktryna założycieli zakonu doskonale pasują do kogoś o takim
wyrazie twarzy. Nie spuszczając z niego oczu, ukryta w okiennej
wnęce, dalej snuła swoje fantazje.
Dom, w którym mieszkały Hebe i jej macocha, miał zielone
okiennice, kontrastujące z nieskazitelną bielą ścian, oraz kilka
balkonów z ładnymi balustradami z kutego żelaza. Ulubionym
miejscem dziewczyny były głębokie wnęki okienne, gdzie mogła
wygodnie usiąść i albo czytać, albo obserwować toczące się na ulicy
życie.
- Hebe! Widzisz może komandora? - zawołała macocha, stając u
podnóża prowadzących na piętro schodów.
Już dziesięć minut temu wysłała pasierbicę, żeby wypatrywała sir
Richarda i dała znak, gdy tylko go ujrzy, aby kucharka była gotowa od
razu podawać lunch. Pani Carlton wierzyła, że chcąc zdobyć serce
mężczyzny, należy przede wszystkim dbać o jego wygodę, i czyniła to
bardzo skrupulatnie.
- Tak, mamo - Hebe oderwała się od okna i podbiegła do
schodów. - Widzę go po drugiej stronie ulicy. Jest w towarzystwie
jakiegoś oficera i chyba obaj zmierzają w naszym kierunku.
- Czy to młody oficer? - zapytała pani Carlton.
- Wygląda na dwadzieścia parę, może trzydzieści lat.
Sara Carlton sięgnęła po leżące na stole nożyce i odrzucając
ruchem głowy burzę blond loków, opadających jej na twarz, skierowała
się do drzwi.
- Przyniosę kwiaty na stół - oznajmiła, wychodząc.
Hebe westchnęła i wróciła do okna. Wiedziała, że każdy młody
oficer, służący w armii czy w marynarce, traktowany jest przez jej
macochę jako potencjalny zięć. Kiedy ktoś taki zjawiał się w ich domu,
robiła wszystko, by natychmiast zrozumiał, jak doskonałą partię
stanowi jej pasierbica. Dzisiejszy gość też tego nie uniknie - pomyślała
Hebe. Ale mnich, bo tak go już zaczęła nazywać w myślach, wyglądał
jej na przeciwnika godnego pani Carlton.
Obaj mężczyźni nadal stali po drugiej stronie ulicy pogrążeni w
rozmowie. Patrząc, jak młody oficer podaje komandorowi skórzaną
teczkę, Hebe uznała, że muszą rozmawiać o sprawach służbowych. W
tej chwili komandor zauważył panią Carlton.
Hebe ze swojego miejsca nie widziała macochy, ale była pewna,
że przed domem rozgrywa się wdzięczna scena ścinania pąków
kwitnącej bugenwilli, pnącej się po kratkach ustawionych przy
drzwiach wejściowych. Komandor zdjął kapelusz i ukłonił się, a młody
oficer poszedł w jego ślady.
Teraz Hebe mogła lepiej obejrzeć nieznajomego. Musiała
przyznać, że miał doskonałe, klasyczne rysy twarzy, silną szczękę i
surowe, pięknie wykrojone usta. Na widok pani Carlton nawet nie
drgnęła mu powieka, choć większość mężczyzn, widząc ją po raz
pierwszy, nie umiało ukryć zachwytu. Jego zachowanie utwierdziło
Hebe w przekonaniu, że nazywając go mnichem, celnie trafiła. Nagle
mnich błyskawicznym ruchem uniósł głowę i spojrzał do góry, jakby
wyczuł, że ktoś mu się przygląda.
Hebe odskoczyła od okna. Spojrzenie było krótkie, ale czuła się
tak, jakby mężczyzna dotknął jej wzrokiem. I nie było to spojrzenie
mnicha. Przez chwilę czuła na sobie wzrok jastrzębia, który wiedział,
że jest obserwowany, i gotów był zaatakować bez względu na to, czy
obserwujący był ofiarą, czy wrogiem. Spojrzenie jego błękitnych oczu
przeszyło ją na wylot i zmieszana dziewczyna zrozumiała niepokój,
który czuła, odkąd go ujrzała. Była jak wróbel zaatakowany przez
sokoła. Zaskoczona swoją reakcją odetchnęła głęboko, żeby uspokoić
oddech.
Wiedziała, że mama oczekuje od niej nienagannego wyglądu.
Zatrzymała się więc przed lustrem, by poprawić fryzurę i suknię.
Chyba nie mógł mnie dostrzec w oknie? - pocieszała się.
Pani Carlton dawno pogodziła się z faktem, że jej pasierbica nie
tylko nie jest pięknością, ale nawet nie jest ładna. Wiedziała, że
niektórzy mężczyźni chętnie ożenią się nawet z niezbyt urodziwą
panną, jeśli ta będzie umiała dobrze poprowadzić dom. Niestety, Hebe
uparcie nie chciała eksponować swojej gospodarności i zaradności w
codziennych sprawach, nie mówiąc już o tym, że zdecydowanie
odmawiała udziału w intrygach, które mogłyby doprowadzić jakiegoś
młodzieńca do oświadczyn. Z tym także pani Carlton już się pogodziła.
Niezależnie jednak od wszystkiego próbowała zmusić pasierbicę, żeby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]