Alison Roberts - Dobrana para, ● Harlequin Medical
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Alison Roberts
Dobrana para
Tłumaczył Zbigniew Kasprzyca
ROZDZIAŁ PIERWSZY
To drżenie było ledwie wyczuwalne, lecz wystarczająco silne, by obudzić
jej niepokój.
Czy da sobie radę?
Najmniejszy błąd groził katastrofą. Miała przed sobą maleńkie serce
trzyletniego chłopca. Na ubytek w przegrodzie międzykomorowej
wystarczyło tylko położyć kawałeczek dakronu. Holly Williams, przygo-
towująca się do specjalizacji z kardiochirurgu, już trzymała w szczypcach
łatkę w kształcie łezki.
Jeśli to drżenie to tylko emocje, jakie towarzyszą każdemu, gdy robi coś po
raz pierwszy w życiu, to na pewno nad nim zapanuje. Z uporem dążąc do wy-
znaczonego celu, już nieraz stawała na wysokości zadania.
Ale równie dobrze mogło to być zmęczenie fizyczne, z którym jeszcze nie
nauczyła się skutecznie walczyć. Jednak świadomość, że to dziecko może
ponieść konsekwencje porażki w jej walce z sobą samą, była dla niej
wyjątkowo przykra.
Zmuszając się do takiego wysiłku, mogła popełnić nieodwracalny błąd. A
jeśli...?
- Holly, poradzisz sobie.
Fala otuchy, którą niosły te słowa, przeniknęła ją do głębi. Ból w łydkach
nagle ustąpił, ucisk w żołądku ustał, a palce odzyskały pewność.
Oczywiście, że da sobie radę. Zbyt ciężko pracowała, by zmarnować taką
szansę realizacji swoich marzeń.
Chce zostać kimś więcej niż asystentką.
Co z tego, że ten zabieg to niemal rutynowa operacja ubytku przegrody
międzykomorowej? Że do tego etapu przygotował małego pacjenta jeden z
najlepszych specjalistów kardiochirurgu dziecięcej? To ona trzyma teraz igłę
oraz łatkę z dakronu. To ona dokończy ten zabieg na otwartym sercu.
Niewielu jest w kraju specjalistów, którzy powierzyliby stażystce tak po-
ważne zadanie.
Jej opiekun naukowy obdarzył ją zaufaniem, którego jak dotąd nie
zawiodła. Ryan Murphy zaszczepił w niej poczucie wiary w siebie.
- Zacznij od prawego brzegu - podpowiedział jej spokojnym głosem. -
Dalej szyj w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara.
Drobne szwy. Przez tkankę sercową, potem przez krawędź łatki. Jeszcze
raz. I jeszcze raz.
- Doskonale.
Ostatni szew zawiązany i obcięty. Wzięła głęboki oddech.
- Chcesz kontynuować? - zapytał.
Przeniosła wzrok na parę brązowych oczu spoglądających na nią znad
maski chirurgicznej. Ton głosu Ryana się nie zmienił, ale Holly wyczuła w
nim nutkę dumy.
- Tak. Dziękuję.
-
Nie ma za co. Zauważ, że wolno mi teraz czuć się jak na wakacjach.
Nie do końca. Rejestrował wszystko, co się działo na stole operacyjnym.
Nadzór i pomaganie Holly wymagały od niego o wiele więcej wysiłku, niż
gdyby operował sam. Kolejnym etapem operacji było odłączenie bajpasu.
- Sprawdziłaś, czy w aorcie nie ma powietrza?
-
Tak. - Zaczęła wkłuwać igłę w lewą komorę serca.
-
Trafiłaś dokładnie tam, gdzie trzeba - pochwalił ją.
Oczekiwanie, aż serce podejmie akcję, wydało się jej trwać tak długo, że aż
zamarła z przerażenia. Czy coś poszło nie tak?
Utkwiła wzrok w nieruchomym sercu małego pacjenta. Jednocześnie
odnotowała za plecami ledwie wyczuwalny ruch. Nikt nie zauważył, że ramię
Ryana prawie dotknęło jej ramienia. Dodał jej otuchy dokładnie w momencie,
gdy małe serduszko drgnęło po raz pierwszy.
To był pojedynczy skurcz, ale cały zespół odetchnął z ulgą. Po chwili serce
podjęło normalną pracę, a następnie poruszyła się klatka piersiowa, płuca
nabrały powietrza i zaczęły wypełniać swoją funkcję. Holly kończyła
procedury. Wcześniej wielokrotnie wykonywała poszczególne części operacji,
ale dopiero teraz przeszła samodzielnie przez wszystkie etapy. Jej całe ciało
było obolałe ze zmęczenia.
Nie była w stanie dłużej ukrywać drżenia.
Ryan jednak nie spieszył się z propozycją przejęcia operacji. Nawet
wówczas gdy Holly dopiero za drugim razem udało się zawiązać ostatni szew.
Odciął tylko nadmiar nici i zwrócił się do anestezjologa.
- Jak wygląda sytuacja?
-
W porządku. Ciśnienie w normie. Saturacja dziewięćdziesiąt osiem
procent.
- Zdaje się, że lepszej ten maluch nigdy nie miał. Kończysz już, Holly?
Jeszcze raz sprawdziła dreny i umocowała opatrunek.
- Skończyłam.
-
Jestem bardzo zadowolony. - W głosie Ryana dało się słyszeć pochwałę.
- Dobra robota, Holly.
-
Gratulacje! - podchwycił cały zespół. Wszyscy mieli świadomość, że ta
operacja, przeprowadzona prawie w całości samodzielnie przez Holly, to
ogromny krok naprzód w jej staraniach, by zostać kardiochirurgiem
dziecięcym.
Mimo to jej nieudolność przy zakładaniu ostatnich szwów nie mogła przejść
niezauważona. Ilu obecnych przy operacji, łącznie z samą Holly, odetchnęło z
ulgą, że nie stało się to wcześniej? Ilu się zastanawiało, czy Ryan nie okazał
jej zbyt wiele zaufania, lub pomyślało, że Holly nie nadaje się do
specjalizacji, którą sobie wymarzyła?
Pielęgniarka na oddziale intensywnej opieki rzuciła jej wymowne
spojrzenie.
-
Holly, wyglądasz jak zmora! Jesteś blada jak płótno. Dobrze się
czujesz?
- Dobrze.
Pielęgniarka w skupieniu ustawiała aparaturę wokół łóżka małego pacjenta.
- Rodzicie Calluma są w pokoju obok. – Jeszcze raz sprawdziła
wskaźniki, po czym zwróciła się do Ryana. - Można by ich poinformować
o przebiegu operacji, a potem niech przyjdą tutaj. Mam nadzieję,
że operacja się udała.
-
Proszę zapytać chirurga, który operował – odparł Ryan, spoglądając na
Holly.
-
Poszło całkiem dobrze - powiedziała skromnie Holly.
-
Podręcznikowo dobrze - uzupełnił jej wypowiedź Ryan. - Chodźmy
obwieścić dobrą nowinę rodzicom Calluma. Może zdążymy wypić kawę,
zanim przejdziemy do innych zajęć?
-
Nie liczcie na to - ostrzegła ich pielęgniarka.
- Zespół neonatalny już wiezie do nas noworodka z objawami sinicy.
- Ile mamy czasu?
- Około trzydziestu minut.
- Kardiologia gotowa?
- W pełnej gotowości.
Holly przysłuchiwała się tej wymianie zdań bez entuzjazmu. Na
popołudniowy obchód z pewnością znajdzie siły. Lecz jeśli drażnią ją nawet
komentarze na temat jej wyglądu, to czy wystarczy jej energii, aby asystować
przy tak bardzo ciężkim przypadku?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]