Alive [ Tadashi x Ryutaro ], Fanfiction PL, J-rock
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
______________________________Wdech i wydech, przecież nie ma nic prostszego. Łapanie powietrza. Tlen z krwiš rozchodzi się tętnicami. Bez niego twój organizm zamiera. Kęs za kęsem, trawienie. Łyk za łykiem, orzewienie. Zamknięcie powiek, sen i pobudka. Woda, mydło i skóra. Radoć, umiech. Smutek, łzy. Noc za nocš. Dzień za dniem. Tydzień po tygodniu. Miesišc za miesišcem. Rok za rokiem. Wcišż to samo. Wcišż te zamknięte koło. Nie wyrwę się z niego. Przykuty stalowymi kajdankami do młyńskiego koła. Za każdym jego obrotem tonę i wynurzam się, nie znajšc innego życia. Czuję, że nawet jeli próbowałabym od tego uciec, to i tak znów dawałem sobie zapišć nowe. Czy tak włanie ma wyglšdać moja egzystencja? Czy istnieje kto, bšd co, co sprawi, że już nigdy więcej moje dłonie i stopy nie zostanš ponownie zakute? Jeli odpowied na te pierwsze z pytań będzie pozytywna, to jedynym, co mi pozostanie, będzie utracić na zawsze tę słodkš i ciepłš nadzieję. Lecz gdyby brzmiała ona tym krótkim i stanowczym nie to będę walczyć jak pies w nielegalnych walkach, do samego końca i do ostatniej krwi.Niebo czarne i gwiedziste schronieniem nadziei, odtršcenie smutku. Tego od zawsze było mi trzeba. Dlaczego to najpiękniejsze niebo, nie jest takie za dnia? Może to gwiazdy jak iskierki nadziei dodawały nieboskłonowi tego cudownego uroku? Potrzebowałem tych srebrnych kropeczek, by poczuć odrobinę wolnoci, dzięki której nie czuję stali na swych kończynach. Rozglšdam się dookoła, a metaliczny dwięk roznosi się głonymi echem po mojej biednej czaszce. Wcišż irytujšcy i dobijajšcy. Staram się owy dwięk zneutralizować wydobywam inny ze strun mojego basu. To czasem mi pomaga, to jest jedna chwila radoci. Wyjcie z mroku do olepiajšcej wiatłoci, otulonej zimnymi iskrami gwiazd. Luboć nadziei spowitej lnieniem. Wynurzam się z wody o zachodzie słońca. Łapie chełpliwe wieże powietrze, tyle ile tylko mogę. By o wschodzie słońca, gdy będę się zanurzał w lodowatej toni krystalicznych odmętów, mógł je w nich zatrzymać.Jasne, kolorowe i ciepłe wiatło owietla mojš twarz. Morze stojšcych i wsłuchujšcych się w słowa piosenki fanów, gdy głos wokalisty wydobywa się z jego warg. Muzyka wplata się w ich włosy, przenika w głšb serca. Bas, gitary i perkusja sprawiajš, że przekaz staje się jeszcze bardziej czytelny. Uwielbiam ten moment, w którym te niewidzialne kajdany wydobywajš dwięk, który wybija równy rytm z moim basem. Cudne chwile na scenie dodajš odrobinę szczęcia w moim życiowym kole. Cieszyłem się, że mogłem robić to, co kocham. Koniec. wiatła zgasły, a nasi fani rozpierzchli się powoli do swoich ciepłych domów. Łapię w płuca powietrze i zadzierajšc głowę do góry, patrzę w moje liczne gwiazdki. Umiecham się lekko do Akiry i Kenkena, którzy jak zawsze musieli z entuzjazmem przypominać sobie reakcję fanów. A mój wieloletni przyjaciel, opierajšc się o cianę hali z wolna zacišgał się papierosem.Autokar wolno ruszył z parkingu i ruszył w drogę powrotnš do domu. Migoczšce i rozmazujšce się wiatełka iskierek przypominajš mi o szybkoci zmieniajšc się dni. O poranku zanurzę się w odmętach i będę zupełnie oderwany od rzeczywistoci. Nagle wydało mi się, że słyszę dwięk żelastwa, zupełnie inny od tego, jaki wydawały moje kajdany. Podniosłem się lekko, opierajšc jednš rękę na oparciu mojego siedzenia, a drugš na drugim. Rozejrzałem się po busie, ale nie mogłem wychwycić skšd przed chwilę dobiegał ten tak bardzo charakterystyczny dwięk. Nie znalazłem go, więc na powrót usiadłem. Kolejne uderzenie żelastwa. Spojrzałem na siedzšcego po drugiej stronie Ryutaro. Moja szczęka prawie, że opadła, gdy tylko usłyszałem ten dwięk, gdy mój przyjaciel podniósł dłoń, odgarniajšc grzywkę. Opucił jš i znów to samo brzmienie. Czyżby on też był niewolnikiem jaki swoich obaw? Może strach go ubezwłasnowolnił? Usiadłem obok niego. Spojrzał na mnie i się umiechnšł. Chcšc się upewnić, chwyciłem w dłoń jego nadgarstek, od razu wyczuwajšc zimny dotyk metalu. Jednak moje przypuszczenia były słuszne i on również ma ten sam problem, co ja. Jego zaskoczony wzrok muskał mojš twarz i dłoń. Przycišgnšłem go do siebie, a on wtulił policzek w mojš pier. Nagle usłyszałem mocne uderzenie kajdan o podłogę. Czyżby ten gest miał nas obu od nich uwolnić? Cholera, miałem swš wolnoć na wycišgnięcie ręki, a tak długo nie zdawałem sobie z tego sprawy. Teraz powinienem walczyć o to, bymy obaj już nigdy nie zostali przykuci do naszych młyńskich kół. Tylko jak go do tego przekonać? Jak uwiadomić mu, że razem możemy się wyrwać z naszych niewoli? Naprawdę, skoro los dał nam szansę, to dlaczego nie mielibymy z niej nie skorzystać? Chciałem też, by sam to zrozumiał. Nie chce go zmuszać na siłę. Bo jeli nie chciałby się uwolnić to będę musiał to przyjšć jako do wiadomoci.Noc. Hotel. Pokój dwuosobowy z dwoma osobnymi łóżkami. Z jednym po prawej i z drugim po lewej stronie. Zimny prysznic, by ostatni chyba raz nie czuć różnicy temperatur, gdy będę się zanurzał. Kładę się na kołdrze, nauczony spać bez przykrywania się. Gapię się bezczynnie w czarny sufit, wdychajšc wolno powietrze. Zagryzam wargi i tak sobie mylę, że może dlatego teraz nocne niebo tak płacze, bo chce w ten sposób dać mi do zrozumienia, że dla nas obu zaczšł się nowy poczštek. Tak bardzo chcę, by on zrozumiał owo przesłanie. Skrzypnięcie drzwi od łazienki, ciche uderzenie stóp o podłogę. Nie staram się udawać, że pię, bo zna mnie tyle lat, że by to z łatwociš wyczuł. Materac na moim łóżku ugina się pod jego ciężarem. Czuję jak kładzie mi głowę na piersi. Powoli zaczynam rozumieć, iż on też pojšł, że jestem jego drogš do wyzwolenia. Jego cichy szept i zmęczone spojrzenie wyjania wszystko.- Uwolniłe mnie delikatny dotyk warg na mojej szczęce Dziękuję.Noc za nocš, dzień za dniem. Tydzień po tygodniu. Miesišc za miesišcem. Rok za rokiem. Wolnoć ogarnęła mnie całkowicie. Dotyk dłoni. Munięcie warg. Wspólne patrzenie w gwiazdy. Zmieszane oddechy. Splecione ciała i palce. Nowy zwišzek i nowy poczštek. Ciepły prysznic i ciepła kołdra. Wspólne noce i wspólne dnie. niadanie, obiad, podwieczorek i kolacja. Od tego momentu niebo jest dla mnie tak samo piękne nocš, jaki i również za dnia. Bez kajdan czuję się znacznie lepiej. Jednak istnieje kto, kto sprawił, że moje kończyny nie zostały ponownie zakute. Tš osobš jest on, Ryutaro. Moja wdzięcznoć do niego nie ma granic. Tak samo jak jego miłoć do mnie. Wzeszło słońce, mój nowy poczštek.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]