Alexandra Ivy - Strach przed ciemnością rozdział 3, Strach przed ciemnością A. Ivy - Strażnicy Wieczności 9
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Rozdział trzeciCaine zadrżał. Właśnie… powiedziała to. Słowo na Dz.- Dziewica – mruknął.Zamrugała, uwalniając rękę z jego luźnego uścisku.- Dlaczego sprawiasz, że brzmi to jak zła rzecz?- Nie zła. Tylko… – przejechał palcami po włosach. Cholera, jak miałwyjaśnić, że pragnął jej tak bardzo, iż ledwie mógł oddychać, ale musiałzapewnić jej bezpieczeństwo, bo polegała na nim? A na dodatek była cholernądziewicą. Tylko zwierzę by ją wykorzystało. – Chryste.- W książkach, które czytałam, mężczyźni zawsze wydawali się doceniaćprzywilej odebrania niewinności swojej partnerce – dumała.Jęknął, zastanawiając się, czy celowo próbuje go torturować.- Pozwól mi zgadnąć – powiedział grubym głosem. – Czytałaś romanse?- Kiedy Briggs je mi przynosił. Lubiłam je – uniosła podbródek. –Właściwie to nadal lubię.Jasna cholera. Czy mogło być gorzej?- Oczywiście, że lubisz – mruknął, przyglądając się jej ostrożnie. – Alerozumiesz, że mężczyźni tak naprawdę nie są tacy jak bohaterowie tych historii?- Ty jesteś – powiedziała z przekonaniem, które sprawiło, że pokręciłgłową w natychmiastowym zaprzeczeniu.- Nie.- Uratowałeś mnie przed lordem demonem.- Chyba żartujesz? – podszedł na tyle blisko, by upewnić się, że nawetwampir nie usłyszy jego słów. – Jedyną rzeczą, jaką zrobiłem, było zatrzymaniesukinsyna na tyle długo, by dać się zabić, a potem zmartwychwstać.- Wyprowadziłeś mnie z jaskiń.- Ratowałem własną skórę.- Teraz objąłeś rolę mojego obrońcy – powiedziała, jasno określając, żewidzi go jako pewnego rodzaju zbawcę. Żałosny żart. – Czy to nie jestbohaterstwo?Chwycił ją za ramiona, wpatrując się w jej szeroko otwarte oczy zrosnącym poczuciem frustracji.- Cholera, Cassie, gdybym był prawdziwym bohaterem, zabrałbym cię dotwoich sióstr, gdzie naprawdę byłabyś chroniona i wyniósłbym się w diabły ztwojego życia.Zesztywniała, najwyraźniej nie mając ochoty połączyć się ze swoimitrzema identycznymi siostrami. Zrozumiałe, biorąc pod uwagę fakt, że jednapoślubiła Styxa, Króla Wampirów, a druga najbardziej zaufanego strażnikaStyxa, Jagra. Natomiast trzecia była partnerką Króla Wilkołaków, Salvatore.Gdyby udało im się dostać Cassie w swoje ręce, zamknęliby ją dla jej własnegodobra. Nawet jeśli ponowny pobyt w klatce doprowadziłby ją do szału.- Ale nie chcesz? – szepnęła.- Nie, nie chcę – przyznał bez wahania. – Ale nie dlatego, że jestemdobrym człowiekiem.- Więc czemu?Jego ręce przesunęły się w górę, lekko muskając obie strony jej szyi, a onrozkoszował się zaufaniem, jakim go obdarzyła. Wilkołaki nigdy nie pozwalałynikomu, poza rodziną i najbliższymi przyjaciółmi, być blisko ich gardła.- Bo jestem samolubnym sukinsynem.Rozchyliła usta, jakby chciała zaprzeczyć jego słowom; wtem poczuł, jakspięła się pod jego dotykiem, a jej oczy się rozszerzyły.- Caine.- Co? – przesunął się, aby się upewnić, że jego ciało znajduje się międzynią a holem. – Co jest?- Coś się stało.Jego instynkty były w pełnej gotowości, ale bez widzialnego wroga tkwił wmiejscu, warcząc tylko na powietrze.- Ostrzegałam cię, że mówię niejasno.- A… – słowa zamarły jej na ustach, gdy zadziwiająca zieleń jej oczuzostała przyćmiona przez dziwny, biały blask. – Wahanie – powiedziała wkońcu.Caine zmarszczył brwi, czekając na znajomy znak migoczący w powietrzu,ujawniający kolejną przepowiednię, którą tylko Cassie mogła rozszyfrować.Tym razem jednak nic się nie pojawiło.- Wahanie odnośnie czego?- Gry. Przybył nowy gracz.Po prostu doskonale.- Przypuszczam, że on czy ona nie jest po naszej stronie – zapytał sucho.- Nie. Jego serce jest mroczne – biel zniknęła z jej oczu, ukazując nagłybłysk przerażenia, gdy chwyciła go za ramię, aby utrzymać się na nogach. – Ból.Tak dużo bólu.Obejmując ją uspokajająco ramieniem wokół talii, upewnił się ukradkiem,że może z łatwością wyjąć mały sztylet ukryty z tyłu, a także pistolet z kaburypod lewym ramieniem.- On jest w Vegas?Westchnęła z frustracją.- Nie wiem.- Przypuszczam, że wkrótce się dowiemy – cofnął się, przeczesującwzrokiem hol w poszukiwaniu jakiegokolwiek niebezpieczeństwa. – Wmiędzyczasie musimy uciec od tych tłumów.Dwa dni późniejLegowisko Gaiusa w LuizjanieGaius przejechał dłonią po eleganckim, czarnym garniturze, który byłidealnie dopasowany do jego smukłego ciała, wcześniej upewniając się, żejasnosrebrny krawat leży gładko na białej, jedwabnej koszuli. Pomimo swojejniechęci do czarownicy, musiał przyznać, że Sally zrobiła kawał dobrej robotyprzygotowując się na jego przybycie. Nie tylko wyposażyła dom w ciężkieokiennice, które zatrzymywały większość dziennego światła i otoczyła gozaklęciem odstręczającym, trzymającym z dala wszystkie, nawet najbardziejpotężne demony, ale zamówiła całą szafę pełną ubrań, odpowiadających jegopowściągliwemu, lecz eleganckiemu gustowi.Dziwne, że taka ekstrawagancka, mała dziwaczka, może posiadać takidobry gust w doborze męskiej odzieży. Miał tylko nadzieję, iż będzie równieutalentowana przy realizacji jego najbardziej aktualnej potrzeby. Jak nazawołanie poczuł zapach brzoskwiń, który wydawał się przylgnąć na zawsze doczarownicy, a chwilę później rozległo się delikatne pukanie do drzwi.- Dowódco? – zawołała cicho.Gaius skrzywił usta. Po dwóch dniach w jego nieustannym towarzystwie,kobieta straciła większość swojej próżnej arogancji. Nie ma to jak uwięzienie ześmiercionośnym drapieżnikiem, który nienawidzi czarownic, aby osobazmieniła swoje nastawienie.- Wejść.Usłyszał, jak wzięła głęboki oddech, nim otworzyła drzwi, obserwując go zudawaną brawurą, która nie maskowała jej nieufności. Cwana mała wiedźma.Stojąc w drzwiach Sally wyglądała jak gocka, szmaciana lalka z warkoczami,grubą, czarną kreską wokół oczu i pasującą do tego szminką. Miała na sobiejakiś czerwony stanik i rozkloszowaną tiulową spódnicę.- Już czas na ceremonię.Gaius poprawił francuskie spinki do mankietów, utrzymując chłodny wyraztwarzy. Do diabła, nie było mowy, by wyjawił tej podstępnej, małej dziwce, jakbył wytrącony z równowagi przez myśl, iż pozwoli jej użyć na nim swojejmagii. Wystarczająco złe było to, że poszedł błagać na kolanach o litość, kiedyMroczny Lord zapowiedział, iż Gaius zostanie „zmieniony”, by lepiejodpowiadać potrzebom pana.- Przygotowałaś to, o co prosiłem? – zażądał odpowiedzi.Zacisnęła usta, ale skinęła potakująco głową. Dobrze. Wiedźma się uczyła.Jak każdy dobry generał oczekiwał całkowitego posłuszeństwa od swoichżołnierzy.- Przygotowałam.- A więc?- Ona jest w pokoju gościnnym.- Pokaż mi.Ciemne oczy rozbłysły, poirytowane jego władczym tonem, ale na tylemądra, by trzymać buzię na kłódkę, Sally odwróciła się i poprowadziła gokorytarzem. Gaius podążył za nią miarowym tempem, w pełnej gotowości,mimo rzekomo bezpiecznego legowiska. Doświadczył w przeszłości okrutnejlekcji, gdy przestał być ostrożny tej nocy, gdy jego klan został zaatakowany.Lekcji, której nigdy nie zapomni.- Masz wieści od naszych towarzyszy? – zapytał, gdy wspinali się poschodach prowadzących na piętro.- Tak, powinni przybyć w przeciągu kilku godzin.Zacisnął zęby, spoglądając groźnie na tył jej głowy.- Wciąż twierdzisz, że nic o nich nie wiesz?- Wiem tyle, co ty.- Skoro tak mówisz.Drgnęła, gdy jego lodowata moc przeniknęła powietrze, ale kuląc ramionazatrzymała się przed ciężkimi drzwiami i wskazała na okienko, które odsłaniałocelę pokrytą wewnątrz metalem.- Kobieta jest w środku – czekała na Gaiusa, który podszedł i spojrzał przezokno. – Czy jest zadowalająca?Gaius syknął, gdy jego kły wydłużyły się z prymitywnego głodu. Tak jakzażądał, przykuta do ściany smukła kobieta miała długie, ciemne włosy orazzłocistą skórę i ciemne oczy w kształcie migdałów, które wskazywały nabliskowschodnie pochodzenie. Oczywiście, nie była dokładną kopią jegoukochanej Dary. Jej rysy nie były równie delikatne, a ciało okrywały krótkieszorty i niewielka, wiązana na szyi bluzka bez pleców, którą jego partnerkauważałaby za tandetną, ale była na tyle podobna, by wzbudzić w nim pożądanie,o którym niemal zapomniał przebywając po drugiej stronie.- Tak, jest… zadowalająca – przyznał, śliniąc się, gdy jego spojrzenieśledziło linię gardła. – Gdzie ją znalazłaś?Sally wzruszyła ramionami.- Tam, gdzie znajdziesz wszystko. Przez Internet. Na całe szczęście oferujewizyty domowe – chwyciła go za nadgarstek, gdy sięgnął do klamki. – Nieteraz.Gaius spiął się, opanowując się i przygotowując do ataku.- Zabierz rękę, wiedźmo.Kobieta pospiesznie zabrała rękę, wyczuwając śmierć w powietrzu. Aleuparcie odmawiała wycofania się.- Najpierw ceremonia, a potem dziewczyna – powiedziała.Gaius posłał jej lodowate spojrzenie.- Jesteś na tyle głupia, by wierzyć, że możesz wydawać mi rozkazy?Nagle szkarłatny ogień zapłonął w ciemnych oczach czarownicy iostrzegawcze ciepło rozeszło się w powietrzu.- Ten rozkaz nie jest ode mnie.Gaius zadrżał.Cristo.Nie wiedział, co było gorsze. Jego strach przedbyciem na łasce zaklęcia wiedźmy, czy niezwykły ciężar duszących mocyMrocznego Lorda.- Dobrze – warknął. – Załatwmy tę niedorzeczną ceremonię.Sally skinęła głową w kierunku końca korytarza.- Przygotowałam pokój.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]