Albert Wojt Szafirowe koniczynki, książki, Kryminaly Polskie

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Albert Wójt
SZAFIROWE
KONICZYNKI
WYDAWNICTWO MINISTERSTWA OBRONY NARODOWEJ
WARSZAWA 1988
1
ISBN 83
-11
-07590-5
Okładkę i strony tytułowe projektował
Jerzy Rozwadowski
Redaktor
Wanda WÅ‚oszczak
Redaktor techniczny
Janusz Festur
Korektor
Krystyna Szczerbaczuk
O Copyright bv Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej. Warszawa 1968
(
2
1
Wysoki barczysty blondyn o podejrzanie krótko przyciętej czuprynie i
bokserskim , spłaszczonym nosie pchnął ciężkie , oszklone drzwi "
Fiołeczka ". W barze było duszno i tłoczno. Ten i ów ze stałych
bywalców skinął przyjaźnie nowo przybyłemu, ktoś nawet wskazał
zapraszajÄ…cym gestem bateriÄ™ charakterystycznych butelek stojÄ…cych na
okupowanym przez siebie stoliku , blondyn nie dał się jednak skusić
perspektywie pijackich dyskusji przy "małym jasnym ". Przez chwilę
lustrował bacznym spojrzeniem obskurne wnętrze . Wreszcie znalazł,
kogo szukał. W samym rogu, przy oknie tkwił nad setką czystej i sałatką
jarzynową drobny, trzydziestokilkuletni brunet o wystających kościach
policzkowych i starannie ufryzowanych włosach. Jego ciemnowiśniowa
kurtka z cielęcej skóry i wzorzysta koszula rodem z Pewexu zdawały się
świadczyć że trafił do "Fiołeczka" przypadkiem, a może raczej przez
pomyłkę.
- Co tak późno ? - Na widok blondyna podniósł się z miejsca - Czekam
już dobre pół godziny.
- Zdarza się . - Nowo przybyły , nawet nie myślał o usprawiedliwieniu -
Grunt, że jestem.
- Jeśli nie zależy ci na robocie, mogę poszukać kogoś innego.
- Coś taki nerwowy koleś.- Blondyn bez pytania sięgnął po setkę tamtego
i wypił ją jednym haustem. - Skoro przyszedłem , znaczy , że skok mi
leży.
- Zgadasz siÄ™ na moje warunki ?
- Niech ci będzie.
3
- Pamiętaj , że bierzesz tylko forsę i błyskotki. Dzielimy się fifty-fifty. Nie
próbuj mnie wykołować, bo dobrze wiem ile czego stara trzyma w
chałupie.
- Spokojna głowa
- Zamki sÄ… solidne , ale w oknach nie ma krat.
- Z tym byłby najmniejszy problem. - Blondyn beznamiętnie wzruszył
ramionami. - Powiedz lepiej, gdzie szukać złota, żebym nie musiał
wywracać wszystkiego do góry nogami.
- W saloniku na parterze stoi komódka na krzywych nóżkach. Wyłamiesz
drzwiczki i po kłopocie.
- Jeśli wszystko będzie tak jak mówisz cała robota nie zajmie mi nawet
kwadransa.
- I o to chodzi.
- Jest tylko jeden szkopuł.
- Mianowicie ?
- Skąd pewność, że nikt mnie nie nakryje?
- Stara mieszka sama i wieczorem nikt jej nie odwiedza.
- Takie babcie często cierpią na bezsenność.
- Ale nie ta. Ona kładzie się spać zaraz po filmie w telewizji i do rana
mógłbyś strzelać jej nad uchem z armaty. Zresztą sypialnia jest na
piętrze, a salonik z komódka na parterze. Według mnie nie ma żadnego
ryzyka.
- Lepiej na zimne dmuchać. - Blondyn ciągle nie był przekonany.- Nie
dałoby rady wyciągnąć gdzieś starej z domu ?
- Nie sądzę - Czarny jak gdyby się zawahał.- A jeśli nawet , to mogłaby
się kapnąć , co jest grane.
- Czy ja wiem.......
- Czego ty, u diabła , się boisz?! W chałupie nie ma psa ani żadnego
innego zwierza, bo stara kocha porzÄ…dek, telefon stoi w przedpokoju,
4
przedpokoju, przy wejściu do saloniku, a sąsiedzi nie wtykają nosa w nie
swoje sprawy. Gdyby nawet zdarzył się cud i stara wstała z wyrka, sto
razy zdążysz uciec ze złotem.
- Niby racja.
- Tylko żeby ci czasem nie strzeliło do głowy coś jej zrobić ! - Głos
bruneta nagle stwardniał . - Jeśli starej choć włos z głowy spadnie ......
- W życiu! - Blondyn z rozmachem grzmotnął się w pierś . - Przecież
mnie znasz nie od dziś . Wiesz, że nigdy nie pisałem się na mokrą
robotÄ™.
- To powodzenia ! W niedzielę zadzwoń do mnie i powiedz, jak ci poszło
, tylko nie klep wszystkiego , bo diabli wiedzą kto może podsłuchiwać.
2
Mokry, zimny nos raz i drugi dotknął policzka drobnej, niespełna
trzydziestoletniej blondynki. Alicja wzdrygnęła się, nie otworzyła jednak
oczu. Amor, niezbyt rasowy jagdterier, przez dłuższą chwilę spoglądał
na śpiącą panią.. W końcu, widząc , że ta nie reaguje na jego zaczepki ,
wspiął się na tylne łapy i bezceremonialnie przejechał językiem po jej
twarzy. Odepchnęła psa, spróbowała naciągnąć kołdrę na głowę , ale
Amor nie myślał dać za wygraną. Jednym susem znalazł się na łóżku i
bez namysłu szarpnął zębami za róg poduszki.
- Poszedł ! - Otworzyła wreszcie oczy. - No, już cię nie ma !
- Zabierz stąd to bydle ! - Szczupły, muskularny mężczyzna o krótko
przyciętej, szpakowatej czuprynie podniósł się na łokciu i ziewnął
niemiłosiernie.- Tyle razy ci mówiłem, żeby zamykać go na noc w kuchni.
- Amor, na miejsce! - Alicja wymierzyła psu klapsa, który nawet przez
najmniejszego ratlerka byłby odebrany jako pieszczota. Całkiem ci się
we łbie przewróciło!
Pies zeskoczył na podłogę, wcisnął się na stojący pod oknem fotel,
szarpnął zębami firankę i nieoczekiwanie znowu znalazł się na łóżku.
Jerzy spróbował ściągnąć go ręką , ale Amor był już na fotelu, a moment
później pochwyciwszy kapeć Jerzego z głuchym warkotem wpadł do
przedpokoju.
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl