All I Ever Knew And More Outtakes 1 4, All I Ever Knew

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
All I Ever Knew and More…
Dodatki do “All I Ever Knew”
Autorka:
manyafandom
Tłumaczenie:
Dzwoneczek (Madzia_SJ)
( z wyj.3)
Beta:
offca
(z wyj.3)
Link do oryginału:
Zdecydowanie +18
1.Gwałtowny
(Dodatek ten jest umiejscowiony w czasie pomiędzy rozdziałami 21 a 22.)
Edward pchnął mnie sobą z całej siły na ścianę. Przesunął ręce na moje nadgarstki i przycisnął dłonie
do chłodnego muru. Czułem go całego. Każdy mocny, twardy centymetr jego ciała.
– Zostań – nakazał surowo, blisko przy moich wargach, ale nie dotknął ich swoimi.
Nigdy dotąd nie był taki… gwałtowny. To mnie niesamowicie podniecało. Cofnął się nieco i zaczął
rozpinać mi koszulę, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Jego zielone oczy pociemniały, zasnute
pożądaniem. Było też w nich coś jeszcze.
Ręce mnie świerzbiły, by go dotknąć, ale polecenie, które wydał, było jednoznaczne, więc trzymałem
dłonie w górze, na ścianie, a on kończył odpinać guziki. Następnie rozchylił poły tkaniny, odsłaniając
mój tors. Jego oczy odbyły powolną podróż w dół mojego ciała, zatrzymując się na ewidentnej erekcji,
którą teraz mogłem się poszczycić. Edward uniósł brwi, przesuwając opuszkami palców w górę i w dół
po okrytym dżinsami dowodzie mojego podniecenia.
Ja. Pierdolę.
– Czyżbyśmy byli odrobinkę pobudzeni? – zapytał najbardziej pewnym siebie tonem, z „moim
uśmieszkiem” przylepionym do twarzy.
– Obaj doskonale wiemy, że nie ma tu mowy o żadnej „odrobince” – odparłem, również unosząc
brew.
Edward zmarszczył czoło i dostrzegłem w jego spojrzeniu przebłysk gniewu. Chwycił mnie rękami za
biodra i pochylił się z powrotem ku mnie. Zaczął muskać nosem w górę i w dół skórę mojej szczęki i
szyi, sprawiając, że zadrżałem z niecierpliwości.
– Nie powiedziałem, że wolno ci mówić, prawda? – szepnął mi do ucha zdecydowanym tonem,
pieszcząc je jednocześnie gorącym oddechem.
Potrząsnąłem tylko w odpowiedzi głową; mój umysł był zbyt przyćmiony potrzebą i żądzą, by
sformułować jakieś logiczne słowa.
– A teraz, jeśli będziesz się zachowywał i zrobisz to, co ci każę, nagrodzę cię. Jeśli nie, zostaniesz
ukarany. Chyba tego nie chcemy? – powiedział ponownie prosto do mojego ucha.
Kiwając głową na znak zgody, popuściłem wodze fantazji, zastanawiając się, jaką też karę wymyśliłby
Edward, gdybym okazał się nieposłuszny? Ta dominująca strona jego osobowości była szokująca i
niezwykle podniecająca. W przeszłości to ja zawsze inicjowałem nasze… kontakty. Prowadziłem, a on
podążał za mną.
Ale to… to było coś zupełnie innego niż wszystko, czego dotąd doświadczyłem. I naprawdę, w życiu
nie byłem taki pobudzony, a on jeszcze mnie nawet nie pocałował ani nie dotknął tak na poważnie.
Jego palce powędrowały z moich bioder do guzika dżinsów i rozpięły go. Edward powoli pociągnął w
dół suwak, liżąc przy tym i drażniąc językiem moje ucho. Następnie przeciągnął opuszkami po moim
odkrytym częściowo członku. Ostatnio przestawiłem się na styl komandosa, czyli nie nosiłem bielizny,
bo po prostu… przeszkadzała. Edward wywarł lekki nacisk na moje dżinsy, opuszczając je nieco
poniżej linii bioder i odsłaniając mnie przed nim w pełni. Cofając się o krok, ściągnął przez głowę t-
shirt i odpiął guzik u spodni, ale nie dotknął suwaka… jeszcze. Musnął dłonią mój brzuch i klatkę
piersiową, przeciągając lekko po sutkach i docierając do ramion, gdzie chwycił za brzeg mojej koszuli,
którą ściągnął do łokci. Jego ręce otoczyły moje plecy, wędrując następnie w dół, by objąć dłońmi
pośladki. Ścisnął je, szepcząc mi w usta:
– Wyglądasz teraz tak zajebiście seksownie.
Przebiegł palcami w górę i w dół po moim przedziałku i przycisnął do mnie biodra. Szorstki materiał
jego dżinsów wywoływał bardzo mile widziane tarcie.
– Nie mogę się doczekać chwili, gdy będę cię pieprzyć – zawarczał cicho.
Ja też czekam z niecierpliwością.
I w końcu… nareszcie, kurwa, mnie pocałował. Nie było to ani delikatne, ani słodkie, ani też pełne
czułości. To było żarłoczne. Edward mnie pożerał pocałunkiem. Jego język nacierał na moje usta, ręce
ściskały pośladki, biodra pocierały o mnie szorstko.
Jednoczesne doznanie dotyku jego okrytego dżinsami penisa, języka oraz uścisku dłoni było zbyt silne
i o mało nie doszedłem, tu i teraz. Zamiast tego jęk wyrwał się z moich ust i zdjąłem ręce ze ściany,
żeby przyciągnąć Edwarda bliżej.
Cofnął się o krok, przerywając pocałunek i jakikolwiek kontakt pomiędzy naszymi ciałami. Chwyciwszy
mnie za nadgarstki, umieścił je z powrotem na ścianie, nad moją głową.
– Trzymaj je tam albo będą konsekwencje – powiedział surowym tonem, robiąc krok do przodu i
ponownie zderzając się z moim ciałem.
– A teraz mam zamiar wyssać tego zabójczego fiuta i jeśli chcesz mieć orgazm, to twoje ręce zostaną
tam, gdzie są, zrozumiano?
Na dźwięk tych sprośnych słów mój członek zadrżał i osłabły mi kolana, ale utrzymałem
wyprostowaną postawę dzięki sile woli i determinacji. Chciałem, by to się stało. Rozpaczliwie tego
pragnąłem.
– Tak, rozumiem – ledwo wydyszałem, zbyt przepełniony pragnieniem, pożądaniem i potrzebą, by
być w stanie normalnie mówić.
– Grzeczny chłopiec… I żadnego gadania.
Całując mnie po raz ostatni w usta, Edward powoli zaczął torować sobie drogę w dół mojego ciała,
liżąc i ssąc. Poświęcił nieco więcej uwagi sutkom, gryząc je delikatnie. Gdy był już na kolanach, zsunął
mi dżinsy, ale nie do końca. Jednocześnie muskał twarzą mojego członka. Następnie chwycił mnie u
podstawy i polizał główkę, zbierając językiem nagromadzoną wilgoć, po czym przycisnął kuleczkę
kolczyka w języku do ujścia na czubku. Wiedział, że uwielbiałem, gdy tak robi. Jęk wyrwał się z moich
ust i zaraz tego pożałowałem. Czy jęki i pomruki liczyły się jako mówienie? Czy Edward ukaże mnie za
to? Popatrzyłem w dół i spostrzegłem, że mi się przygląda.
Pokiwał głową, jednocześnie zataczając kółka językiem wokół mojego czubka, na znak, że tego typu
dźwięki są dozwolone. Drażnił się ze mną, a ja nie byłem pewien, ile jeszcze mogę znieść. Byłem już
na skraju orgazmu. Ale chciałem dać radę, bez względu na wszystko. Bóg raczy wiedzieć, kiedy będzie
nam dane znowu być razem w ten sposób.
Wtedy bez żadnego ostrzeżenia Edward wziął mnie do ust, całą długość. Dotykając nosem mojej kości
łonowej, przełknął dookoła główki i jęknął. Z wrażenia o mało co nie wystrzeliłem w tym momencie
prosto w jego gardło.
Powoli, wargami i zębami, pokonał drogę z powrotem wzdłuż mojego członka. Uwolnił go ze swych
ust, ale przeciągnął po nim dłonią tam i z powrotem. Drugą ręką powędrował w górę ciała i włożył
dwa palce – wskazujący i środkowy – pomiędzy moje wargi.
– Ssij… teraz! – zawarczał do mnie, po czym ponownie wziął mnie do ust.
Tak też zrobiłem. Ja pracowałem językiem wokół jego palców, wylizując je w taki sposób, w jaki
pragnąłem by on to robił z moim penisem. Edward wiedział, jak dobrze obciągać, musiałem mu to
przyznać. Jego wargi, zęby, język i ten pieprzony kolczyk potrafiły ze sobą doskonale współpracować,
by dać mi największą przyjemność. Był mistrzem fellatio.
Dłoń Edwarda puściła mojego członka, by objąć jądra. Ściskając i ciągnąc je lekko. A środkowy palec
wodził po moim kroczu. To było naprawdę zbyt wiele i nie wiedziałem, jak długo jeszcze uda mi się
wytrzymać. Ale byłem pewien, że będzie to jeden z najlepszych orgazmów w moim życiu, jeśli nie
najlepszy.
Wyjąwszy palce z moich ust, Edward przeniósł je w dół i zaczął wykonywać nimi ruchy okrężne wokół
mojego otworu. Delikatnie badał wejście, ale na razie nic poza tym. To było nowe doznanie, bo
jeszcze nigdy nie dotarliśmy
tam
. To znaczy, zdawałem sobie sprawę, że jeśli chcemy posunąć się
dalej w naszych kontaktach fizycznych, niewątpliwie musimy przekroczyć tę granicę. Nie wiedziałem
po prostu, że będzie to takie uczucie. Takie… przyjemne, a jednak inne w naprawdę zajebiście
cudowny sposób.
Śliski palec sondował dalej, zagłębiając się do pierwszej kostki. Pojawiło się uczucie rozciągania, ale
nie było to bolesne, wręcz odwrotnie. Było zaje-kurwa-biste i mogłem sobie tylko wyobrazić, jak się
poczuję, gdy Edward w końcu weźmie mnie w ten sposób.
On tymczasem zagłębił we mnie palec, wykonując powolne ruchy i jednocześnie kontynuował
pochłanianie całego mojego penisa swoimi ustami, a także pieszczenie drugą ręką moich jąder. Byłem
już zajebiście blisko i połączone doznania przyprawiły mnie o dyszenie i drżenie rąk, które pragnęły
zanurzyć się we włosach Edwarda.
Wtedy palec tkwiący wewnątrz mnie zakrzywił się czy zrobił coś dziwnego i aż szarpnąłem ciałem,
szczytując mocno w ustach mojego chłopaka. Nie myliłem się. To był najlepszy orgazm w moim życiu.
Pozwoliłem, by przejął nade mną kontrolę, by mnie pochłonął, zatonąłem w nim.
Kolana odmówiły mi współpracy i ześlizgnąłem się po ścianie na podłogę, z Edwardem ciągle
trzymającym mnie w ustach i połykającym wszystko, co mu dałem. Ręce opadły znad mojej głowy i
również spoczęły na podłodze, bezwładne, głowa zwisła w dół, podczas gdy biodrami i penisem ciągle
wstrząsały ostatnie spazmy orgazmu.
Byłem zupełnie wyczerpany. Miałem dość na tę noc. Nie zostało mi nic do oddania.
Edward wylizał mnie do czysta i uwolnił z głośnym siorbnięciem. Przeniósł dłonie by pogłaskać moją
twarz. Zniknął dominujący, wydający polecenia mężczyzna, zastąpiony przez kochającego,
delikatnego Edwarda, którego znałem na co dzień.
– Hej, dobrze się czujesz? – zapytał, gładząc mnie kciukiem po policzku, a następnie ciągnąc w górę
moją brodę, żebym na niego spojrzał.
Prychnąłem. Czy dobrze się czułem? Bardziej niż dobrze. Czułem się euforycznie.
– Tak, wszystko w porządku, nawet lepiej niż w porządku. Jeśli kiedykolwiek będziesz chciał to znowu
zrobić, nie mam nic przeciwko.
– Zapamiętam. Widzisz, co możesz zyskać, jeśli się grzecznie zachowujesz i robisz to, co ci każę? –
zapytał mnie szeptem, pobrzmiewającym tonem Dominującego Edwarda.
– Tak. I obiecuję, że będę grzeczny, uległy i zrobię, co tylko zechcesz – powiedziałem, patrząc mu w
oczy tak, by wiedział, że mówię poważnie.
– Cokolwiek? – zapytał Edward, unosząc brwi.
Dlaczego mam wrażenie, że uwolniłem potwora i mogę pożałować tych słów?
2. Zawsze więcej
Edward i ja byliśmy w tym momencie niczym kalka kiczowatej komedii romantycznej. Biegliśmy do
domu w deszczu, trzymając się za ręce. Wiecie, jaką scenę mam na myśli – taką, w której młodzi
kochankowie zostają niespodziewanie zaskoczeni przez deszcz, bez parasola, i zaczynają
spontanicznie tańczyć na ulicy, celebrując chwilę. Widziałem to na dużym ekranie jako czarno-biały
obraz, nieco zamglony dla wzmocnienia nastroju. Oczywiście, różnica polegała na tym, że tam była
para mieszana, a nie dwóch facetów.
A więc teraz jestem kiczowatym amantem?
No, jeszcze tylko brakuje jakiegoś Franka albo Vana
w tle i scena byłaby dopełniona.
Zagraliśmy właśnie mecz towarzyski razem z Emmettem, świętując koniec roku akademickiego. Był
maj, nareszcie ciepło i bezdeszczowo. Ale gdy zaczął padać drobny kapuśniaczek, przerwaliśmy grę i
udaliśmy się do domów. Najpierw był to spokojny spacer w ledwie dostrzegalnej mżawce, który
zamienił się w jogging wraz ze wzrostem intensywności opadów. Edward od czasu do czasu
wyprzedzał mnie, po czym się odwracał i biegł do tyłu. Podpuszczał mnie w ten sposób, żebym
podkręcił tempo i przyśpieszył. Potem jeszcze bardziej prowokował, zataczając okręgi dookoła mnie.
Wiem, że po prostu był w żartobliwym nastroju, ale moknięcie nie należało do moich ulubionych
zajęć, bez względu na to, czy deszcz był ciepły, czy też nie.
A więc humor miałem raczej skwaszony, gdy nagle przypomniałem sobie pierwszy raz, kiedy
znaleźliśmy się w deszczu i ciąg wydarzeń, który potem nastąpił. Mogłoby się wydawać, że zdarzyło
się to wieki temu. Ale teraz, sześć miesięcy później, nie miałem wrażenia, że upłynęło aż tyle czasu.
Byliśmy razem i byliśmy szczęśliwi.
Edward biegł właśnie przede mną do tyłu, podjudzając mnie, żebym przyśpieszył i żeby mógł robić mi
w końcu „niegrzeczne rzeczy” – jak się wyraził – gdy dotrzemy do domu. Nie powiem, pomysł był
pociągający, ale po prostu jakoś nie miałem w tej chwili nastroju. Przemokłem, byłem zmarznięty i
zmęczony i marzyłem tylko, by zwinąć się w kłębek pod kołdrą i zapaść w drzemkę.
Wtedy nagle Edward potknął się na wyrwie w chodniku i wylądował ciężko na tyłku. Wiem, że nie
powinienem się śmiać, a raczej martwić, czy nic mu się nie stało, ale to było cholernie zabawne.
Starając się utrzymać powagę, pomogłem ukochanemu się podnieść, a moje ramiona trzęsły się od
powstrzymywanego chichotu.
Dobrze ci tak, głupku.
– Proszę bardzo, śmiej się, wiem, że masz ochotę – powiedział Edward gniewnym tonem, otrzepując
tyłek.
Tyle mi wystarczyło i wybuchnąłem śmiechem, zginając się przy tym w pół. Mój wcześniejszy kwaśny
humor zniknął w mgnieniu oka.
1
Prawdopodobnie chodzi o Franka Sinatrę oraz Vana Morissona – piosenkarza i kompozytora, autora wielu
szlagierów również w muzyce filmowej.
  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl