Alice Miller - Gdy runa mury milczenia, Książki dla DDA

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przedmowa
RZECZYWISTOŚĆ dzieciństwa, jaka była udziałem wielu z nas,
jest niepojęta, oburzająca i bolesna. Jest też nierzadko okrutna, i zawsze
wypierana. Natychmiastowe przyjęcie tej prawdy i jej inte-gracja jest po
prostu niemożliwa. Nawet gdybyśmy bardzo sobie tego życzyli. Zdolność
ludzkiego organizmu do znoszenia cierpienia jest ograniczona — służy to
jego ochronie. Wszelkie działania, które nie uwzględniają tych granic i
gwałtownie próbują usunąć wyparcie, mają negatywne skutki i często
stanowią niebezpieczeństwo, jak każda inna forma gwałtu.
Oddziaływanie traumatycznych przeżyć, jak np. maltretowania, tylko
wtedy może być usunięte, gdy wszystkie traumatyczne okoliczności tego
wydarzenia zostaną świadomie przeżyte w ostrożnie odkry-wającej
przeszłość pracy terapeutycznej, wyartykułowane i ocenione.
W ciągu ostatnich dziesięcioleci było wiele różnych niebezpiecznych,
charakteryzujących się gwałtownością prób zlikwidowania skutków urazów
z okresu dzieciństwa. Wszystkie zawiodły. Nie mogło być inaczej. Leczenie
za pomocą LSD, hipnozy czy wyizolowanych przeżyć związanych z
porodem nie tylko nie prowadzi do integracji indywidualnej prawdy, lecz
często wiedzie do jeszcze bardziej zdecydowanej ucieczki przed nią w nowe
mechanizmy obronne, takie jak ideologie, nałogi i inne formy zaprzeczenia.
Wielu młodych ludzi, którzy z ciekawości i w poszukiwaniu pomocy
eksperymentowali ze środkami psychodelicznymi, doświadczyło
14 Gdy
runÄ… mury milczenia
wyjątkowego lęku i jednocześnie poczucia zagubienia, co później
uniemożliwiło im skuteczną, ujawniającą terapię. Nieoczekiwanie ujrzeli się
w pewnych sytuacjach, nieprzygotowani, przerażeni okrucieństwem
własnego dzieciństwa. Zobaczyli symboliczne obrazy bez związku z
rzeczywistością. W żadnym wypadku nie chcieli doświadczyć tego samego
ponownie. I właściwie mieli rację. Ale nie wiedzieli, że to, co przeżyli i co
sprzedano im jako terapię, było właściwie jej przeciwieństwem —
traumatycznym przeżyciem, które tylko utrwaliło nieprawdziwy obraz
dzieciństwa za pomocą symbolicznych treści i pozostawiło sztywną, trudną
do usunięcia wersję dawnych zdarzeń.
Można jedynie ubolewać nad skutkami takiego doświadczenia, ponieważ
te osoby bardziej ufają iluzji nałogu, środkom farmaceutycznym lub
fałszywym teoriom niż prawdzie. Nie wiedzą, że w trakcie długiego procesu
z pewnością mogłyby ją znieść i że tylko ta prawda może przynieść trwałą
ulgÄ™.
Budujemy wysokie mury, aby się chronić przed bolesnymi faktami,
ponieważ nigdy nie nauczyliśmy się, w jaki sposób możemy żyć z tą wiedzą,
i że w ogóle możemy z nią żyć.
Można by zapytać: „Dlaczego mielibyśmy to robić? To, co było, minęło.
Dlaczego mielibyśmy się tym zajmować?" Odpowiedź na to pytanie jest
bardzo złożona. Chciałabym w tej książce, na podstawie różnych
przykładów, pokazać, dlaczego nie powinniśmy — każdy z osobna i całe
społeczeństwo — zrezygnować z prawdy o własnym dzieciństwie.
Za murami, które mają nas przed nim chronić, stoi lekceważone dziecko,
którym kiedyś byliśmy, opuszczone i zdradzone. Czeka, aż odważymy się je
wysłuchać. Chce być przez nas chronione, rozumiane i chce wydostać się ze
swojej izolacji, skończyć z samotnością i z milczeniem. Ale to dziecko,
które tak długo czeka na nasze zrozumienie, szacunek i wsparcie, ma nie
tylko oczekiwania, od których spełnienia jest uzależnione. Ma ono dla nas
dar, niezbędny, abyśmy mogli żyć naprawdę. Prezent, którego nigdzie nie
kupimy i który może nam ofiarować jedynie to dziecko w nas. Daruje nam
prawdę, która oznacza uwolnienie z więzienia destruktywnych poglądów i
utrwalonych kłamstw, a w rezultacie wolność, którą przynosi nam
odzyskana
P
rzedmowa
15
integralność. Dziecko oczekuje tylko, żebyśmy się do niego zbliżyli i przy
jego pomocy zburzyli mury.
Wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy. Cierpią z powodu męczących
symptomów i pytają o radę lekarzy, którzy podobnie jak ich pacjenci bronią
się przed prawdą. Polegając na opinii specjalistów, decydują się na zupełnie
niepotrzebne operacje lub pozwalają innym cierpieć. Albo biorą tabletki
nasenne, aby uciec przed niepokojącymi snami, które przypominają o
historii czekającego za murami dziecka. Ale dopóki jest ono skazane na
milczenie, dopóty może się wypowia-dać tylko za pomocą języka
fizycznych symptomów, bezsenności i depresji. Tabletki i narkotyki nie
stanowią żadnej pomocy, jedynie przyczyniają się do większej dezorientacji.
Wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy, ale dużo wie o tym od dawna,
a mimo to nie może sobie pomóc. Niektórzy czują, że wyparcie
doświadczonych w dzieciństwie urazów zatruwa ich życie; wiedzą, że było
to konieczne, aby mogli przetrwać. W przeciwnym razie młody organizm
musiałby umrzeć z bólu. Inni czują, że podtrzymywanie wyparcia przez
dorosłą osobę skutkuje niszczącymi następstwami, ale uważają, że trzeba się
z tym pogodzić, gdyż nie wiedzą, że istnieje inna możliwość. Nie wiedzą, że
w trakcie długiego procesu można zlikwidować wyparcie w sposób
bezpieczny i nauczyć się akceptować prawdę. Nie może się to odbyć nagle,
za pomocą gwałtownej ingerencji, lecz powoli, z uwzględnieniem
istniejÄ…cego oporu, krok po kroku.
To odnosi się nie tylko do terapii indywidualnej, ale również do rozwoju
społecznej świadomości. Także tutaj nie można odkryć nagle tragicznej
prawdy o przyczynach i skutkach maltretowania dziecka i źródłach tej
praktyki. Należy to czynić krok po kroku (por. Alice Miller, A
m
A
nfang war
Erziehung
[Z
niewolone dzieciń
-
stwo
], 1980 oraz
Das uerbannte Wissen
[Wiedza skazana na wygnanie] i
Der gemiede-ne Schl
^
ssel
[Unikany klucz],
1988 a+b). Chciałabym poprzeć to stwierdzenie przykładami z własnej
pracy informacyjnej. Po ukaza-niu się moich trzech książek na początku lat
osiemdziesiątych kilka czasopism i gazet poprosiło mnie o uzupełniający
artykuł. Ale skoro tylko zapowiedziałam, że będę pisała o przemocy w
rodzinie, zainte-resowanie współpracą całkowicie wygasło. Jedynym
wyjątkiem była redaktorka czasopisma „Brigitte", która w roku 1982
opublikowała
16 G
dy runÄ… mury milczenia
mój artykuł o seksualnym wykorzystywaniu dzieci, mimo oporu niektórych
kolegów redakcyjnych. Artykuł nosił tytuł
Die T
ó
chter schweigen nicht
mehr
(Córki przerywają milczenie) i został później umieszczony w nowym
wydaniu
Du sollst nicht merken
(Mury milcze-nia). Informuje on o odwadze
kilku amerykańskich kobiet, które udostępniły szerokiej publiczności
historię własnego, głębokiego zranienia w dzieciństwie, nie chcąc już dłużej
zmagać się w samotności z tą przerażającą i niszczącą tajemnicą. Chciały też
pomóc w burzeniu murów milczenia innym kobietom, które ukrywają przed
społeczeństwem prawdę o swoim dzieciństwie. Te kobiety zdały sobie
sprawę, że ochrona tego muru ma destruktywny wpływ na osoby, które w
dzieciństwie przeżyły maltretowanie. A stanowią one ponad połowę całego
społeczeństwa.
W tym czasie mowa o seksualnym wykorzystywaniu dzieci była w
Niemczech absolutnym tabu i reakcja na ten artykuł przypominała zerwanie
tamy. Setki kobiet z różnych warstw społecznych pisało do redakcji i do
mnie. Opowiadały o brutalnym traktowaniu w dzieciństwie i o milczeniu,
które odgradzało je od tych przeżyć, a tym samym — od znaczącej części
ich osobowości. Przez wszystkie te listy jak refren przewijało się to samo
zdanie: „Mówię o tym po raz pierwszy". W uzupełnieniu pisały najczęściej:
„Może Pani opublikować moją historię, aby inne kobiety mające podobne
przeżycia dowiedziały się, że nie są osamotnione w swoich
doświadczeniach. Zanim przeczytałam Pani artykuł, myślałam, że to
przydarzyło się tylko mnie. Ale proszę pod żadnym pozorem nie podawać
mojego nazwiska". Większość tych kobiet była mężatkami, miały kilkoro
dzieci, wiele z nich brało udział w „terapiach", ale nigdy nie miały odwagi
mówić o swoich przeżyciach ani ze swoimi mężami, ani z terapeutami. To,
co było przemilczane, miało wpływ na całe ich życie. Nadal było obecne,
zagrażało im w fantazjach, zatruwało je. Musiało być tak długo i głęboko
ukrywa-ne, ponieważ w całym swoim otoczeniu nie mogły znaleźć żadnego
wiedzącego świadka*, który umożliwiłby im przynajmniej częściowe
* Podobną rolę, jaką może pełnić w dzieciństwie „wspierający świadek", w
życiu dorosłego człowieka pełni „wiedzący świadek". Mam tu na myśli osobę,
która jest świadoma skutków zaniedbania i maltretowania dziecka, która
P
rzedmowa
17
uwolnienie od tej tajemnicy — chociażby poprzez zwykłą rozmowę o
doświadczonych cierpieniach. Każda z tych kobiet wydawała mi się wtedy
małą dziewczynką stojącą przed potężnym, pozbawionym nawet
najmniejszej szczeliny murem — szczeliny, która byłaby zapowiedzią
zmiany w samotności dziecka.
Od tego czasu dużo się zmieniło. Na początek powstała w Berlinie grupa
samopomocy „Wildwasser", która zainicjowała tworzenie podobnych grup
w całym kraju. Z pewnością ciągle jeszcze spotykają się z oporem,
obojętnością i ignorancją, kiedy niosąc pomoc wielu poszkodowanym,
starają się o dotacje lokalnych władz. Ale mur milczenia nie stoi
niewzruszony jak przed siedmioma laty — przynajmniej jeżeli chodzi o
seksualne wykorzystywanie dziewczynek.
Bez udziału ruchu wyzwolenia kobiet te szybkie zmiany byłyby nie do
pomyślenia. Jemu zawdzięcza się przede wszystkim to, że skandaliczne
praktyki sądów coraz częściej są ujawniane, a samotność ofiary zwraca
uwagę szerokich kręgów społeczeństwa. Dzięki temu zostają zdemaskowane
okrucieństwa, które dotąd były w pełni akceptowane. Ale nawet ruch
wyzwolenia kobiet nie mógł ujawnić wszystkiego. Nie było to zresztą
możliwe.
Aby poznać i zintegrować potworną prawdę dotyczącą naszej wspólnej
przeszłości, potrzebujemy wiele czasu, podobnie jak w terapii. W
przeciwnym bowiem razie istnieje niebezpieczeństwo, że wyparcie tylko
bardziej się wzmocni. Jeszcze długo będziemy potrzebować iluzji, podpórek
i kul, żeby móc stawić czoło kolejnym, nowym aspektom prawdy, zanim
zdołamy ogarnąć sytuację dziecka w całej pełni.
Dlatego też ruch wyzwolenia kobiet również nie mógł zrezygnować z
pewnych iluzji. PrzedstawiajÄ…c skandaliczne fakty seksualnego
wykorzystywania dziewczynek, podtrzymywał przekonanie, że matki nie
mają udziału w tym przestępstwie. Zauważyłam, że moje książki są dla
feministycznych czasopism problemem, ponieważ nie byłam skłonna
obarczać odpowiedzialnością za maltretowanie dziecka jedynie mężczyzn.
Podkreślałam, że oboje rodzice powinni zapewnić
z empatią potrafi wspierać osoby o takich doświadczeniach i pomóc im zrozumieć
ich uczucie lęku i bezsilności, aby dzisiaj, gdy są już dorosłe, mogły dokonać
świadomych wyborów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl