Alford Mimi - Stażystka. Mój romans z prezydentem Kennedym, Ƹ̵̡Ӝ̵̨̄Ʒ E-BOOKI

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mimi AlfordStazystkaMój romans z prezydentemKennedy'm i jego skutkitlumaczenieAnna GralakTytul oryginalu Once Upon a Secret. My affair with president John F. Kennedyand its aftermathCopyright © 2012 by Mimi AlfordCopyright © for the translation by Anna Gralak 2013Projekt okladki Magda KucFotografia na pierwszej stronie okladki archiwum autorkiOpieka redakcyjna Julita Cisowska Alicja GalandzijAdiustacja Julita CisowskaKorekta Barbara GasiorowskaTrojekt typograficzny i lamanie Irena JagochaISBN 978-83-240-1705-8Ksiazki z dobrej strony: www.znak.com.plSpoleczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kosciuszki 37Dzial sprzedazy: tel. 12 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak,com.plWydanie I, Kraków 2012Druk: Rzeszowskie Zaklady Graficzne S.A., ZaczerniaRozdzial pierwszyKazdy ma jakis sekret. Oto mój.Latem 1962 roku mialam dziewietnascie lat i pracowalam jakostazystka w biurze prasowym Bialego Domu. Tamtego lata, atakze przez nastepne póltora roku, laczyl mnie intymny, nieprzerwanyzwiazek z prezydentem Johnem F. Kennedym, zakonczonydopiero jego tragiczna smiercia w listopadzie 1963 roku.Skrywalam ten sekret z niemal zakonna dyscyplina przez ponadczterdziesci lat, zwierzajac sie zaledwie garstce osób, miedzyinnymi mojemu pierwszemu mezowi. Nigdy nie powiedzialamo tym rodzicom ani dzieciom. I zakladalam, ze zabiore tetajemnice do grobu.Mylilam sie.W maju 2003 roku Robert Dallek opublikowal ksiazke zatytulowanaAn Unfinished Life. John F. Kennedy 1917-19635(Niedokonczone zycie. John F. Kennedy 1917-1963). Na czterystasiedemdziesiatej szóstej stronie znalazl sie fragment osiemnastostronicowejhistorii opowiedzianej w 1964 roku przez bylazaufana pracowniczke Bialego Domu Barbare Gamarekian. Zapistej historii zostal niedawno upubliczniony wraz z innymidokumentami schowanymi dawno temu w Prezydenckiej Biblioteceimienia JFK w Bostonie, a Dallek skwapliwie wykorzystalpewien szczególnie lakomy kasek. Wspomniany fragmentbrzmial tak:Rzecz jasna, uganianie sie za spódniczkami zawszebylo dla Kennedyego forma rozrywki, lecz teraz stalo sierówniez ucieczka od bezprecedensowych codziennychstresów. Kennedy mial romanse z kilkoma kobietami,miedzy innymi z sekretarz prasowa Jackie Pamela Turnure,ze szwagierka Bena Bradlee'ego Mary PinchotMeyer, z dwiema sekretarkami w Bialym Domu nazywanymidowcipnie Fiddle i Faddle*, z Judith CampbellExner, która z powodu swoich powiazan z takimi mafiosamijak Sam Giancana byla obserwowana przez FBI, atakze z „wysoka, smukla i piekna” dziewietnastoletniastudentka drugiego roku college'u i stazystka w BialymDomu, która przez dwa lata z rzedu pracowala w biurzeprasowym podczas wakacji (pewien czlonek personelubiura wspominal, ze „nie miala zadnych umiejetnosci, niepotrafila pisac na maszynie”).Fiddle faddle (ang.) - tere-fere (przyp. tlum.).6Nie wiedzialam, ze ksiazka Dalleka zostala wydana. BiografieJFK tworza oczywiscie potezna galaz chalupnictwa wydawniczego:co roku ukazuje sie pare takich ksiazek, które na chwilebudza sensacje, a potem znikaja. Bardzo sie staralam nie zwracacna nie uwagi. Nie kupilam zadnej z nich, co jednak nieoznacza, ze od czasu do czasu nie zdarzalo mi sie zagladac doksiegarni na Manhattanie, gdzie mieszkalam, i czytac fragmentówdotyczacych lat, które spedzilam w Bialym Domu. Po czescibudzilo to we mnie fascynacje, bo przeciez przebywalam tam wopisywanym okresie i zabawnie bylo przezywac te czesc zyciajeszcze raz. Z drugiej strony czulam jednak pewien niepokój ichcialam sie upewnic, ze mój sekret nadal jest bezpieczny.Przegapilam chwile, w której ksiazka Dalleka trafila na rynek,ale nie uszla ona uwagi mediów. Skandal z udzialem MonikiLewinsky, który piec lat wczesniej omal nie doprowadzil doupadku administracji Clintona, podsycil zainteresowanie opiniipublicznej nieobyczajnymi szczególami zycia erotycznego naszychprzywódców, a wzmianka Dalleka o „stazystce w BialymDomu” wzniecila prawdziwy pozar w nowojorskich „DailyNews”. Wszystko wskazywalo na to, ze odkryto „sensacyjnahistorie”. Szybko zorganizowano specjalny zespól dziennikarzymajacych za zadanie zidentyfikowac i namierzyc tajemniczakobiete.Wieczorem 12 maja, przechodzac obok kiosku na Manhattanie,zauwazylam na pierwszej stronie „Daily News” wielkiezdjecie prezydenta Kennedyego. Bylam juz spózniona na joge,wiec nie zwrócilam uwagi na naglówek, czesciowo przysloniety7stosem gazet. A moze nie chcialam go zobaczyc. Doskonalewiedzialam, ze takie brukowce jak „Daily News” skupiaja siezazwyczaj na zyciu osobistym i skandalach z udzialem JFK. Odtego typu historii zawsze robilo mi sie niedobrze. Przypominalymi, ze gdy chodzilo o relacje prezydenta Kennedyego z kobietami,wcale nie bylam taka wyjatkowa - ze zawsze spotykal sie zinnymi. Dlatego pospiesznie minelam kiosk, wypychajac z glowyobraz JFK. Skrywanie sekretu przez czterdziesci jeden latzmusza czlowieka do zaprzeczania róznym aspektom wlasnegozycia. Wymaga odgrodzenia sie od bolesnych, niewygodnychfaktów -i poddania ich kwarantannie. Zdazylam juz doskonaleopanowac te sztuke.Pedzac na joge, nie zauwazylam pod zdjeciem calego naglówka:„JFK tez mial swoja Monice: historyk twierdzi, zeKennedy romansowal z dziewietnastoletnia stazystka w BialymDomu”. Umieszczony w srodku artykul rozpoczynal sie od slówzawartych w ksiazce Dalleka i konczyl sie swiezym wywiademz Barbara Gamarekian, która powiedziala, ze pamieta jedynieimie tajemniczej dziewietnastoletniej stazystki, lecz odmawiajego ujawnienia. Rzecz jasna, jej odmowa tylko podsycila ciekawoscdziennikarzy „Daily News” i zachecila ich do tego, zebydrazyc glebiej.Nazajutrz o dziewiatej jak zwykle przyjechalam do swojegobiura w kosciele prezbiterianskim przy Piatej Alei. Jak zwyklepowiesilam plaszcz na wieszaku. Jak zwykle upilam pierwszylyk kawy z C'est Bon Café. A potem usiadlam i sprawdzilamskrzynke mailowa. Przyjaciel przyslal mi wiadomosc8zawierajaca link do artykulu z „Daily News”. Kliknelam, niewiedzac, co to takiego. Na ekranie pojawila sie historia zatytulowana:„Dobra zabawa z Mimi w Bialym Domu”. Przyjacielwyjasnil, ze przysyla mi to ze wzgledu na „zabawna zbieznosc”imion.Po raz pierwszy w zyciu poczulam, co maja na mysli ludzie,kiedy mówia, ze jakas wiadomosc ich „porazila”. Zrobilo mi siezimno. Szybko zamknelam drzwi i przejrzalam artykul. Mimoze nie wymieniono tam mojego ówczesnego nazwiska - Fahnestock-ogarnal mnie szczególny rodzaj przerazenia: uswiadomilamsobie, ze niedlugo wszystko sie zmieni. To byla chwila,której balam sie przez cale dorosle zycie.Staralam sie nie wpasc w panike. Wzielam gleboki oddech iwymienilam w myslach rzeczy, o których nie wspomniano wartykule. Dziennikarze z „Daily News” nie wiedzieli, gdziemieszkam. Nie kontaktowali sie z zadnym z moich przyjaciól.Nie dotarli do osób z czasów mojego stazu w Bialym Domu. Niemieli mojego zdjecia. Gdyby wiedzieli na mój temat cos wiecej,natychmiast by o tym napisali, prawda? I z pewnoscia by mnieodnalezli, zeby poprosic o komentarz.To wszystko wcale mi jednak nie pomoglo.Poza tym w przeszlosci tez bywalo goraco. Rok wczesniejzadzwonila do mnie pisarka Sally Bedell Smith. Powiedziala, zepisze ksiazke o tym, jak traktowano kobiety w latach szescdziesiatychw Waszyngtonie. Brzmialo to niewinnie, ale wystarczylo,by zapalila mi sie ostrzegawcza lampka. Podejrzewalam, zetak naprawde temat ksiazki bedzie nieco inny. Nie bylam gotowazrzucic z siebie warstw tajemnicy i zaprzeczenia, a juz z9pewnoscia nie przed kobieta, której nigdy nie spotkalam. Odparlam,ze nie potrafie odpowiedziec na jej pytania, i grzeczniepoprosilam, zeby wiecej do mnie nie dzwonila, a ona uszanowalate prosbe. Mój sekret byl bezpieczny.Czulam jednak, ze z artykulem w „Daily News” stanie sie inaczej.Dzien po jego opublikowaniu przyjechalam do pracy i zastalamprzed biurem jakas kobiete. Przedstawila sie jako dziennikarka„Daily News” Celeste Katz i chciala uzyskac potwierdzenie,ze to ja jestem Mimi, bohaterka artykulu z poprzedniegodnia.Nie mialam sie gdzie schowac i nie bylo sensu zaprzeczac.„Tak, to ja” - powiedzialam.„Mimi przerywa milczenie” - brzmial naglówek z nastepnegodnia.W tamtej chwili mialam szescdziesiat lat i bylam rozwódka.Zylam sobie spokojnie, sama, w mieszkaniu w Upper East Side,kilka przecznic od Central Parku. Na poczatku lat dziewiecdziesiatych,czterdziesci lat po rzuceniu collgeu, wrócilam do nauki iw wieku piecdziesieciu jeden lat zdobylam licencjat. Przez calezycie uprawialam sport i bylam wierna wielbicielka maratonów,która spedzila wiele godzin przed switem, okrazajac biegiemstaw w Central Parku i delektujac sie samotnoscia. Mój bylymaz, z którym rozwiodlam sie w burzliwej atmosferze, zmarl w1993 roku. Dwie córki byly juz dorosle i zamezne, mialy10wlasne dzieci. Po raz pierwszy od wielu lat czulam odrobinespokoju.Przeszlam terapie, zeby dotrzec do tego punktu w zyciu i poznacsiebie. Wczesniej bylam mama, która przewaznie siedzi wdomu, lecz nauczylam sie czerpac sporo dumy ze swojej pracyw kosciele. Pracowalam tam od pieciu lat, najpierw jako koordynatorkado spraw nagran duszpasterskich (rejestrowalam niezwyklekazania doktora Thomasa K. Tewella, naszego pastora, izajmowalam sie ich produkcja), a nastepnie jako menedzerkakoscielnej strony internetowe... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl