Alex Kava - Łowca dusz, Książki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Alex KAVA
Łowca dusz
The Soul Catcher
Tłum.: Katarzyna Ci
ĢŇ
y
ı
ska
Strze
Ň
si
ħ
łowcy dusz
Który zjawia si
ħ
w błysku
Ļ
wiatła.
Nie wierz jego słowom.
Nie patrz mu w oczy.
Bo skradnie ci dusz
ħ
.
Uwi
ħ
zi j
Ģ
na wieczno
Ļę
cał
Ģ
W małym czarnym pudełku.
Anonim
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ĺ
roda
20 listopada
Okr
ħ
g Suffolk, Massachusetts
nad rzek
Ģ
Neponset
Eric Pratt oparł głow
ħ
o
Ļ
cian
ħ
. Niszczej
Ģ
cy tynk p
ħ
kał i kruszył si
ħ
, a okruchy wpadały mu
za kołnierz koszuli, przyklejaj
Ģ
c si
ħ
do mokrego od potu karku niczym robactwo, które usiłuje
wpełzn
Ģę
pod skór
ħ
. Na zewn
Ģ
trz zrobiło si
ħ
cicho – za cicho – bo ta cisza przemielała sekundy
w minuty, minuty za
Ļ
w wieczno
Ļę
. Czego oni tam szukaj
Ģ
, do jasnej cholery? Przynajmniej
wreszcie przestali wali
ę
Ļ
wiatłem latarek po brudnych szybach.
Zmru
Ň
ył oczy,
Ň
eby wypatrzy
ę
garbate cienie swoich towarzyszy. Tkwili rozproszeni po
całym pomieszczeniu, wyczerpani i spi
ħ
ci, a mimo to wci
ĢŇ
w pogotowiu. O zmierzchu ledwie
ich widział, za to czuł zapach: kłuj
Ģ
cy nozdrza odór potu zmieszany z czym
Ļ
, co rozpoznał jako
smród strachu.
„Wolno
Ļę
słowa. Wolno
Ļę
od strachu”.
I gdzie
Ň
si
ħ
teraz podziewa owa wolno
Ļę
? Gówno! Wszystko to wielkie gówno! Dlaczego tak
pó
Ņ
no to zrozumiał?
Zwolnił u
Ļ
cisk dłoni, w których trzymał karabin szturmowy AR-15. Podczas ostatniej
godziny dziwnie nabrał wagi, ale tylko on dawał jako takie poczucie bezpiecze
ı
stwa. Wstyd mu
było,
Ň
e z broni
Ģ
czuje si
ħ
pewniej, ni
Ň
słuchaj
Ģ
c modlitwy z ust mamrocz
Ģ
cego Davida czy słów
pokrzepienia przekazywanych przez Ojca za pomoc
Ģ
aparatu nadawczo-odbiorczego. Zreszt
Ģ
jedno i drugie urwało si
ħ
przed wielu godzinami.
No i w ogóle jaki po
Ň
ytek ze słów, zwłaszcza w takiej sytuacji? Jak
Ģ
maj
Ģ
moc teraz, gdy
cał
Ģ
szóstk
Ģ
znale
Ņ
li si
ħ
w pułapce w tym domu letniskowym? Gdy otaczaj
Ģ
ich lasy naje
Ň
one
agentami FBI i ATF?
*
Jakie słowa zdołałyby uchroni
ę
ich przed gradem kul, skoro spadli na
nich
Ň
ołnierze Szatana? Wróg si
ħ
zjawił, jak przepowiedział to Ojciec, i
Ň
adne słowa go nie
powstrzymaj
Ģ
. Trzeba by czego
Ļ
wi
ħ
cej,
Ň
eby to osi
Ģ
gn
Ģę
. Słowa to bezcelowe, niedorzeczne
gówno!
I co z tego,
Ň
e Bóg słucha tych blu
Ņ
nierczych my
Ļ
li? Niech słucha. I tak nic gorszego nie
mo
Ň
e ju
Ň
mu zrobi
ę
. Bo niby co?
Eric uniósł luf
ħ
i przytkn
Ģ
ł j
Ģ
do policzka. Chłodny metal przynosił spokój i pewno
Ļę
siebie.
„Zabij albo zostaniesz zabity”.
Tak, akurat te słowa rozumiał i nadal im wierzył. Kiedy znów oparł głow
ħ
o
Ļ
cian
ħ
, na włosy
spadł mu skruszały tynk. Wci
ĢŇ
przypominał Ericowi robactwo, wszy, które zagrzebuj
Ģ
si
ħ
w tłustej skórze głowy. Zamkn
Ģ
ł oczy,
Ň
ałuj
Ģ
c,
Ň
e nie potrafi odstrzeli
ę
sobie mózgu. Mo
Ň
e by
tyle nie my
Ļ
lał. Co si
ħ
kryje za t
Ģ
pieprzon
Ģ
cisz
Ģ
? Co oni tam robi
Ģ
, do diabła? Wstrzymał
oddech i zamienił si
ħ
w słuch.
Z pompy w rogu nieprzerwanie kapała woda. Gdzie
Ļ
tam w innym k
Ģ
cie zegar odmierzał
gło
Ļ
no sekundy. Na zewn
Ģ
trz jaka
Ļ
gał
ĢŅ
skrobała o dach. Powiał chłodny wietrzyk, który dostał
si
ħ
do
Ļ
rodka przez pop
ħ
kane szyby, nios
Ģ
c ze sob
Ģ
zapach sosnowych igieł i odgłos li
Ļ
ci
szuraj
Ģ
cych po ziemi. Natychmiast przypomniało mu to grzechot ko
Ļ
ci w tekturowym pudełku.
,,I tyle tylko zostało. Po prostu pudełko ko
Ļ
ci”.
Ko
Ļ
ci i stary popielaty podkoszulek, podkoszulek Justina. Tyle wła
Ļ
nie zostało po jego
bracie. Ojciec wr
ħ
czył mu to pudełko, oznajmiaj
Ģ
c,
Ň
e Justin był za słaby.
ņ
e za słabo wierzył.
ņ
e
tak wła
Ļ
nie ko
ı
cz
Ģ
ci, którzy nie wierz
Ģ
.
Eric nie mógł pozby
ę
si
ħ
obrazu białych ko
Ļ
ci, wyczyszczonych do cna przez dzikie
wygłodniałe zwierz
ħ
ta. Nie był w stanie znie
Ļę
my
Ļ
li,
Ň
e nied
Ņ
wiedzie albo kojoty – a mo
Ň
e
jedne i drugie – walczyły o to mi
ħ
so, warcz
Ģ
c i rw
Ģ
c je na strz
ħ
py.
I jak on ma
Ň
y
ę
z tymi koszmarnymi wyrzutami sumienia? Dlaczego pozwolił,
Ň
eby do tego
doszło? Justin zamienił si
ħ
w proch, w zwi
Ģ
zki chemiczne, próbuj
Ģ
c go ratowa
ę
, przekonuj
Ģ
c do
wyjazdu. A jak on, Eric, mu si
ħ
odwdzi
ħ
czył? Nie powinien był dopu
Ļ
ci
ę
,
Ň
eby Ojciec odprawił
rytuał inicjacyjny. Powinni byli zwiewa
ę
jak najdalej, gdy było to jeszcze mo
Ň
liwe. Bo jak
Ģ
szans
ħ
ma teraz przed sob
Ģ
? Czy nie wystarczy,
Ň
e po bracie zostało tylko pudełko ko
Ļ
ci?
Wstrz
Ģ
sn
Ģ
ł nim dreszcz. Wzdrygn
Ģ
ł si
ħ
i otworzył oczy, by sprawdzi
ę
, czy nikt niczego nie
zauwa
Ň
ył. Miał jednak przed sob
Ģ
tylko ciemno
Ļę
, która całkiem pochłon
ħ
ła wn
ħ
trze domu.
– Co si
ħ
dzieje? – zaskrzypiał jaki
Ļ
głos.
Eric poderwał si
ħ
na nogi i zaraz przyczaił si
ħ
w kucki, szykuj
Ģ
c karabin do strzału.
Dostrzegał zamaszyste, sztywne ruchy pozostałych; panika postukiwała w metalicznym rytmie,
kiedy napr
ħ
dce sposobili bro
ı
.
– Davidzie, co si
ħ
tam dzieje? – odezwał si
ħ
znowu ten sam głos, tym razem łagodniej;
towarzyszyły mu trzaski fal radiowych.
Eric wypu
Ļ
cił i nabrał powietrze, wstał i osun
Ģ
ł si
ħ
wzdłu
Ň
Ļ
ciany, patrz
Ģ
c, jak David czołga
si
ħ
w stron
ħ
aparatu nadawczo-odbiorczego.
– Ci
Ģ
gle tu jeste
Ļ
my – wyszeptał David. – Maj
Ģ
nas…
– Czekajcie spokojnie – przerwał mu głos. – Mary b
ħ
dzie u was za pi
ħ
tna
Ļ
cie minut.
Zapadła cisza. Eric zastanawiał si
ħ
, czy którykolwiek z jego towarzyszy uznał zaszyfrowan
Ģ
wiadomo
Ļę
Ojca za absurd. A mo
Ň
e którego
Ļ
przynajmniej zdziwiła i oburzyła? Wtedy usłyszał,
jak David przekr
ħ
ca pokr
ħ
tło, zmieniaj
Ģ
c kanał na pi
ħ
tnasty.
W pomieszczeniu ponownie zapanowała cisza. Eric widział, jak pozostali zbli
Ň
aj
Ģ
si
ħ
do
aparatu, z niecierpliwo
Ļ
ci
Ģ
wyczekuj
Ģ
c na płyn
Ģ
ce z niego polecenia, a mo
Ň
e nawet jak
ĢĻ
bosk
Ģ
interwencj
ħ
. David te
Ň
chyba na co
Ļ
czekał. Eric ch
ħ
tnie zobaczyłby jego twarz. Czy boi si
ħ
na
równi z innymi? A mo
Ň
e w dalszym ci
Ģ
gu odgrywa rol
ħ
nieustraszonego przywódcy tej
spartaczonej, nieprzemy
Ļ
lanej misji?
– Davidzie – zatrzeszczał głos z aparatu. Kanał pi
ħ
tnasty był bardzo
Ņ
le słyszalny.
– Jeste
Ļ
my tu, Ojcze – odparł David z wyra
Ņ
nym dr
Ň
eniem.
Eric czuł,
Ň
e
Ň
oł
Ģ
dek podchodzi mu do gardła. Je
Ň
eli David si
ħ
boi, to znaczy,
Ň
e jest gorzej,
ni
Ň
im si
ħ
wydaje.
– Jaka sytuacja?
– Jeste
Ļ
my otoczeni. Na razie nie było wymiany ognia. – David urwał i zakasłał,
Ň
eby jako
Ļ
da
ę
upust l
ħ
kowi. – Obawiam si
ħ
,
Ň
e nie mamy innego wyj
Ļ
cia, musimy si
ħ
podda
ę
.
Na Erica spłyn
ħ
ła nadzieja. Rozejrzał si
ħ
szybko, wdzi
ħ
czny,
Ň
e kryje go ciemno
Ļę
,
wdzi
ħ
czny,
Ň
e koledzy nie widz
Ģ
jego ulgi, nie widz
Ģ
tej jego zdrady. Odło
Ň
ył bro
ı
. Rozlu
Ņ
nił
mi
ħĻ
nie. Tak, oczywi
Ļ
cie, nie ma innego wyj
Ļ
cia, nale
Ň
y si
ħ
podda
ę
. To jedyna szansa. Poddadz
Ģ
si
ħ
i ten koszmar wreszcie dobiegnie kresu.
Nie pami
ħ
tał ju
Ň
nawet, jak długo to trwa. Od wielu godzin huczało na zewn
Ģ
trz z gło
Ļ
nika.
Reflektory zalewały dom o
Ļ
lepiaj
Ģ
cym
Ļ
wiatłem. A tam, wewn
Ģ
trz, aparat warczał głosem Ojca,
który wci
ĢŇ
przypominał im o bezwzgl
ħ
dnej konieczno
Ļ
ci zachowania odwagi. Eric pomy
Ļ
lał,
Ň
e
odwag
ħ
i głupot
ħ
dzieli bardzo cienka linia.
Wtem zdał sobie spraw
ħ
,
Ň
e Ojciec długo nie odpowiada. Zesztywniał, wstrzymał oddech
i zamienił si
ħ
w słuch. Na dworze szemrały li
Ļ
cie. Co
Ļ
si
ħ
poruszyło albo wyobra
Ņ
nia płata mu
głupie figle. Czy
Ň
by wyczerpanie przeszło w stan paranoiczny?
I w tej wła
Ļ
nie chwili Ojciec szepn
Ģ
ł:
– Je
Ļ
li si
ħ
poddacie, b
ħ
d
Ģ
was torturowa
ę
. – To brzmiało wci
ĢŇ
tajemniczo, cho
ę
wypowiedziane zostało mi
ħ
kko, ze spokojem. – Nie pozwol
Ģ
wam
Ň
y
ę
. Przypomnijcie sobie
Waco*[*Waco – w stanie Teksas, USA, siedziba sekty Branch Davidian. W lutym 1993 roku
agenci ATF zaatakowali ich dom – Mount Carmel Center, oskar
Ň
aj
Ģ
c sekt
ħ
o nielegalne
gromadzenie broni. Po pi
ħę
dziesi
ħ
ciu jeden dniach walki od ognia i kul zgin
ħ
ło ok.
osiemdziesi
ħ
ciu członków sekty, w tym jej przywódca David Koresh. (Przyp. tłum.)],
przypomnijcie sobie Ruby Ridge* [*Ruby Ridge – w stanie Idaho, USA. W sierpniu 1992 roku
rozegrała si
ħ
tu tygodniowa walka pomi
ħ
dzy Randym Weaverem, białym rasist
Ģ
oskar
Ň
onym
o nielegalne posiadanie broni, a agentami federalnymi. Podczas tych wydarze
ı
Ň
ona i syn
Weavera ponie
Ļ
li
Ļ
mier
ę
. (Przyp. tłum.)]. – Zamilkł, a oni czekali jak zawieszeni na nitce,
z nadziej
Ģ
na jak
ĢĻ
konkretn
Ģ
instrukcj
ħ
, a przynajmniej na słowa pocieszenia. Gdzie si
ħ
podziały
te wszystkie pot
ħŇ
ne zakl
ħ
cia, które potrafi
Ģ
leczy
ę
i chroni
ę
przed złem?
Do uszu Erica dobiegł trzask złamanej gał
ħ
zi. Natychmiast chwycił za bro
ı
. Pozostali tak
Ň
e
to usłyszeli i szybko przeczołgali si
ħ
po drewnianej podłodze, wracaj
Ģ
c na swoje stanowiska.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]