Alex Delaware 21 - Obsesja, Kellerman Jonathan - CALY CYKL ALEX DELAWARE 1-24 PLUS INNE EBOOKI (puchatek1981)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jonathan Kellerman
Obsesja
(Obsession)
Przełożył Przemysław Bieliński
Dla Faye
1
Patty Bigelow nie znosiła niespodzianek i robiła, co mogła, by ich
uniknąć.
Bóg miał wobec niej inne plany.
Jej koncepcja bytu najwyższego oscylowała między Świętym
Mikołajem, wołającym „Ho, ho, ho”, a ciskającym gromy ognistookim
Odynem.
Tak czy inaczej, siwobrody gość mieszkający w chmurach. Zależnie od
nastroju rozdający prezenty albo grający w kulki planetami.
Gdyby ją przycisnąć, Patty nazwałaby siebie agnostyczką. Kiedy
jednak życie zaczynało płatać jej figle, czemu nie miałaby winić za to Siły
Wyższej, jak wszyscy inni?
Tamtego wieczoru, kiedy Lydia ją zaskoczyła, Patty od paru godzin
siedziała w domu i starała się odetchnąć po ciężkim dniu na ostrym
dyżurze. Najpierw próbowała uspokoić się piwem, potem drugim, a kiedy
to nie poskutkowało, uległa Pragnieniu.
Zaczęła od porządków w mieszkaniu, których nie musiała robić. Doszła
do czyszczenia szczoteczką do zębów fug na kuchennym blacie, potem
wyszorowała szczoteczkę szczotką drucianą, tę zaś umyła pod gorącą
wodą i wyskubała do czysta. Wciąż spięta, najlepsze zostawiła sobie na
koniec – ustawianie butów. Każdy mokasyn, adidas i sandał wytarła do
czysta irchową ściereczką, posortowała je, a potem ułożyła jeszcze raz
według kolorów, zadbała, by wszystkie bez wyjątku były ustawione pod
dokładnie takim samym kątem.
Pora na bluzki i swetry...
Rozległ się dzwonek u drzwi.
Dwadzieścia po pierwszej w nocy w Hollywood – kto to może być, do
licha?
Patty się zirytowała, potem zaniepokoiła. Trzeba było kupić ten
pistolet. Podeszła cicho do drzwi z nożem do mięsa, spojrzała badawczo
przez judasza.
Zobaczyła czarne niebo, nikogo nie było... o tak, ktoś jednak był.
Kiedy zrozumiała, co Lydia zrobiła, zmartwiała, niezdolna obwinić za
to nikogo.
Lydia Bigelow Nardulli Soames Biefenbach była młodszą siostrą Patty,
ale przez trzydzieści pięć lat przeżyła tyle, że Patty wolała o tym nie
myśleć.
Lata po wyrzuceniu ze szkoły, lata jako groupie, lata jako barmanka,
lata na tylnym siedzeniu harleya. Vegas, Miami, San Antonio, Fresno,
Meksyk, Nowy Meksyk, Wyoming, Montana. Nie miała czasu na
pocztówki czy siostrzane telefony, a kiedy już się odzywała do Patty,
zawsze chodziło o pieniądze.
Lydia zawsze od razu zapewniała, że kolejne aresztowania to jakieś
pierdoły, nic poważnego, co by się za nią ciągnęło. W odpowiedzi na
milczenie Patty, kiedy dzwoniła z aresztu w jakiejś dziurze na koszt
odbierającego i skamlała o pieniądze na kaucję.
Zawsze je zwracała, to Patty musiała przyznać. Zawsze tak samo, pół
roku później, co do dnia.
Liddie potrafiła sobie radzić, kiedy chciała, ale na pewno nie z
mężczyznami. Przed każdym z trzech głupich małżeństw, między nim i po
nich defilowała z obkolczykowanymi, wytatuowanymi, niedomytymi i
pustookimi frajerami, których z uporem nazywała „skarbami”.
Tyle wygłupów, ale cudem boskim tylko jedno dziecko.
Trzy lata temu, po dwudziestu trzech godzinach wysiłku wypchnęła je
na świat, sama w jakimś szpitalu osteopatycznym pod Missoula. Tanya
Marie, waga: dwa czterysta czterdzieści. Liddie przysłała Patty zdjęcie
noworodka, Patty posłała Liddie pieniądze. Większość noworodków
wygląda jak czerwone małpki, ale ten był ładny. Dwa lata później Lydia i
Tanya pojawiły się w domu Patty, wpadając z wizytą w drodze na Alaskę.
Nie było mowy o tym, dlaczego Juneau, czy z kimś się tam spotykają i
czy Liddie jest czysta. Ani słowa o ojcu. Patty zastanawiała się, czy Lydia
w ogóle wie.
Patty nie lubiła dzieci i zdrętwiała, kiedy zobaczyła małą trzymającą
Liddie za rękę. Spodziewała się jakiegoś rozwrzeszczanego bachora,
biorąc pod uwagę okoliczności. Jej siostrzenica okazała się grzeczna i
cicha, nawet ładna, z cienkimi kosmykami prawie białych włosów,
badawczymi zielonymi oczami, które pasowałyby do kobiety w średnim
wieku, i niespokojnymi dłońmi.
„Wpadnięcie z wizytą” przeciągnęło się do dziesięciodniowego pobytu.
Patty doszła do wniosku, że Tanya jest urocza i że w ogóle nie
przeszkadza, jeśli nie liczyć smrodu brudnych pieluch.
Tak samo niespodziewanie, jak się pojawiły, Liddie oznajmiła, że
wyjeżdżają.
Patty ulżyło, ale i poczuła się zawiedziona.
– Świetnie się spisałaś, Lid, to prawdziwa mała dama.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]