Alan Watts - Mądrość niepewności, e-booki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mądrość niepewności
Im więcej studiuje się próby rozwiązania problemów w polityce i ekonomii, w sztuce, w filozofii i 
religii, tym bardziej ma się wrażenie, że niezwykle utalentowani ludzie zużywają swą pomysłowość 
na   niemożliwe   i   daremne   zadanie   polegające   na   próbach   umieszczenia   wody  życia   w   ładnych   i 
stałych paczkach.
Idee   religijne   są  jak   słowa   ­   o   małej   przydatności   i   często   mylące,   gdy   nie   zna   się  konkretnej 
rzeczywistości, do której się odnoszą. Słowo "woda"  jest użytecznym środkiem komunikacji dla 
tych,   co   znają  wodę.   To   samo   jest   z   prawdą  o   słowie   i   idei   zwanej   "Bogiem"...   Rzeczywistość 
odnosząca się do "Boga" i "życia wiecznego" jest szczera, jawna, prosta i otwarta dla wszystkich 
oczu. Lecz samo to widzenie wymaga korekty umysłu, tak jak czyste spojrzenie wymaga czasem 
korekty oczu.
Wierzenie się chwyta, lecz wiara odpuszcza sobie... Nasze umysły zostały na to przygotowane przez 
wielki   upadek   wierzeń,   w   których   szukaliśmy   bezpieczeństwa.   Z   pewnego   punktu   widzenia   w 
ścisłej, jeśli nie dziwnej, zgodności z pewnymi tradycjami religijnymi to zniknięcie starych cegiełek 
i  absolutów   nie  jest klęską,  lecz  raczej  błogosławieństwem.  Niemal  zmusza  nas   to do  stawienia 
czoła rzeczywistości z otwartymi umysłami, a Boga można poznać tylko otwartym umysłem, tak jak 
niebo można zobaczyć tylko przez czyste okno.
Aby odkryć ostateczną Rzeczywistość życia, Absolut, wieczność, Boga, musisz przestać próbować 
chwytać je w formie idoli. Te idole to nie tylko niedojrzałe obrazy, takie jak mentalny obraz Boga 
jako starszego pana na złotym tronie. One stanowią nasze wierzenia, nasze hołubione uprzedzenia o 
prawdzie, które blokują bezgraniczne otwarcie umysłu i serca na rzeczywistość. Prawidłowe użycie 
obrazów ma miejsce wtedy, gdy wyrażają one prawdę, a nie biorą ją w posiadanie.
"Jeśli ziarno, upadłszy na ziemię, nie obumrze, to zostanie samo. Lecz jeśli umrze, to przyniesie 
ogrom  owoców"... To, co  religia  nazywa wizją  Boga, następuje  przy  porzuceniu  jakiegokolwiek 
wierzenia   w   ideę  Boga.   Na   mocy   tego   samego   prawa   odwróconego   wysiłku   odnajdujemy 
"nieskończone" i "absolutne" nie przez próby ucieczki od skończonego i relatywnego świata, lecz 
poprzez   najpełniejszą  akceptację  jego   ograniczeń.   Podobnie   pozorny   paradoks   ma   miejsce,   gdy 
znajdujemy   sens  życia   dopiero   po   dostrzeżeniu   jego   bezcelowości   i   gdy   poznajemy   "tajemnicę 
wszechświata" po nabraniu przekonania, że nie wiemy o nim zupełnie nic.
Gdyż świadomość  musi   zawierać  tak   przyjemność,   jak   i   ból   ­   dążenie   do   przyjemności   z 
wyłączeniem   bólu   jest   w   efekcie   dążeniem   do   utraty  świadomości...   Większa   część  ludzkiej 
aktywności poświęcona jest czynieniu stałymi tych doświadczeń i radości, które są miłe właśnie 
dlatego, że się zmieniają. Muzyka jest rozkoszą z racji swego rytmu i upływu. Jednakże w chwili 
gdy zatrzymasz jej przepływ i przedłużysz nutę bądź akord poza ich czas, rytm zostaje zniszczony. 
Gdyż życie jest jak płynący proces, a zmiana i śmierć są jego koniecznymi częściami. Działać w 
celu ich wykluczenia to działać przeciwko życiu.
Zmiana nie jest tylko siłą destrukcji. Każda forma jest faktycznie wzorem ruchu, a każda żyjąca 
istota jest jak rzeka, która gdyby nie mogła odpłynąć, nigdy by też nie nadpłynęła. Życie i śmierć 
nie są parą przeciwstawnych sił; są po prostu dwoma sposobami patrzenia na tę samą siłę, gdyż ruch 
zmian jest tak budowniczym, jak i niszczycielem.
Myśląc o sobie jako o podzielonym na "ja" i "mnie", łatwo zapominamy, że świadomość również 
żyje, ponieważ się rusza. Jest tak samo częścią i produktem strumienia zmian jak ciało i cały świat 
natury. Jeśli przyjrzysz się uważnie, zobaczysz, że świadomość ­ rzecz, którą nazywasz "ja" ­ jest 
tak  naprawdę  strumieniem  doświadczeń,  wrażeń,  myśli  i  uczuć w  stałym  ruchu.  Lecz  ponieważ 
doświadczenia   te   zawierają  wspomnienia,   mamy   wrażenie,  że   "ja"   jest   czymś  stałym   i 
nieruchomym, jak notes, w którym życie dokonuje zapisów.
Korzeniem problemu jest to, że rozwinęliśmy potęgę myślenia tak gwałtownie i jednostronnie, że 
zapomnieliśmy   o   właściwej   relacji   pomiędzy   myślami   i   zdarzeniami,   słowami   a   rzeczami. 
Świadome myślenie wybiegło do przodu i stworzyło swój własny świat, tak że kiedy wchodzi ono 
w konflikt z realnym światem, mamy wrażenie gruntownej dysharmonii pomiędzy "ja", świadomym 
myślicielem, a naturą.
Zapomnieliśmy, że myśli i słowa są konwencjami oraz że zgubne jest branie konwencji zbyt serio... 
Myśli, idee i słowa są "odbiciem" rzeczywistych rzeczy, nie są tymi rzeczami, i choć przedstawiają 
je, bardzo często wcale nie odpowiadają im. Tak jak z pieniędzmi i bogactwem, tak też z myślami i 
rzeczami ­ idee i słowa są mniej lub bardziej ustalone, podczas gdy prawdziwe rzeczy się zmieniają.
Zdefiniowanie zaczęło znaczyć niemal to samo co zrozumienie. Co ważniejsze, słowa umożliwiły 
człowiekowi zdefiniowanie siebie ­ nadanie pewnej części swego doświadczenia etykietki "ja".
Gdzie zaczynam i kończę się w przestrzeni? Mam związek ze słońcem i powietrzem, które są tak 
ważnymi częściami mego istnienia jak moje serce.
To są użyteczne słowa tak długo, jak długo traktujemy je jako konwencje i używamy ich tak, jak 
używamy wymyślonych linii południków i równoleżników, które znajdują się na mapach, choć nie 
ma ich faktycznie na powierzchni Ziemi. Lecz w praktyce jesteśmy wszyscy oczarowani słowami. 
Mylimy   je   z   realnym  światem,   w   którym   próbujemy  żyć  tak,   jak   gdyby   był  światem   słów.   W 
wyniku   tego   jesteśmy   skonsternowani   i   oszołomieni,   gdy   one   do   niego   nie   pasują.   Im   bardziej 
próbujemy żyć w świecie ze słów, tym bardziej czujemy się wyizolowani i samotni, tym bardziej 
cała radość i żywotność rzeczy jest zamieniona na czczą pewność i bezpieczeństwo.
Cel nauki jest niebezpiecznie i opacznie zrozumiany, gdy opisywany wszechświat mylony jest z 
wszechświatem, w którym człowiek żyje... To jest właśnie obecna rzeczywistość, ten ruch, żywe 
teraz, które umyka wszystkim definicjom  i opisom. To jest ów  mistycznie realny świat,  którego 
słowa i idee nigdy nie uchwycą.
Cuda technologii sprawiają, że żyjemy w gorączkowym, odmierzanym przez czas świecie, który 
kaleczy   naszą  ludzką  biologię,  że   nie   robimy   nic   poza   coraz   szybszym  ściganiem   przyszłości. 
Rozsądne   myśli   nie   potrafią  kontrolować  powstającej   bestii   w   człowieku   ­   bestii   bardziej 
"bestialskiej" niż jakiekolwiek dzikie stworzenie ­ oszalałej i rozdrażnionej ściganiem iluzji.
Specjalizacja, werbalizacja, klasyfikacja i mechaniczne myślenie odseparowały człowieka od wielu 
cudownych   mocy   "instynktów",   które   zarządzają  jego   ciałem.   Sprawiły   ponadto,  że   czuje   się 
całkowicie oddzielony od świata i swego własnego "ja".
Jeśli   poprosisz   mnie,   bym   pokazał   ci   Boga,   wskażę  na   słońce,   drzewo   bądź  robaka.   Lecz   jeśli 
spytasz: "Masz na myśli, że Bóg jest słońcem, drzewem, robakiem i całą resztą?", to odpowiem, że 
nie wcale nie pojąłeś, o co mi chodziło.
W   rzeczy   samej   szczególna   choroba   cywilizowanego   człowieka   może   być opisana   jako  blokada 
albo schizma pomiędzy jego mózgiem (szczególnie korą mózgową) a resztą ciała. Odpowiada to 
rozszczepieniu   pomiędzy   "ja"   i   "mnie",   człowiekiem   a   naturą,   oraz   pomyleniu   Uroborosa, 
zwiniętego węża, który nie wie, że jego ogon należy do jego głowy.
To,   co   wiemy   o   przyszłości,   stworzone   jest   z   czystych   abstrakcji   i   elementów   logicznych   ­ 
wniosków,   przypuszczeń,   dedukcji   ­   nie   mogą  być  zjedzone,   poczute,   powąchane,   zobaczone, 
usłyszane   czy   inaczej   doświadczone.   Gonić  za   tym   to  ścigać  ciągle   umykający   fantom,   a   im 
szybciej go gonisz, tym szybciej się on oddala. To dlatego wszystkie sprawy cywilizacji odbywają 
się w pośpiechu, podczas gdy mało kto cieszy się tym, co ma, szukając wiecznie więcej i więcej.
Stąd "mózgowa" ekonomia jest fantastycznie błędnym kołem, musi albo wytwarzać coraz więcej 
przyjemności, albo zawalić się ­ zapewniając ciągłe drażnienie uszu, oczu i zakończeń nerwowych 
nieustającym   strumieniem   niemal   nieuniknionych   hałasów   i   wizualnych   rozrywek.   Doskonałym 
"celem"   takiej   ekonomii   jest   osoba,   która   ciągle   drażni   swe  uszy   radiem,   najlepiej   przenośnym, 
którego słucha bez przerwy. Oczy bez odpoczynku są wpatrzone w ekran telewizyjny, gazetę lub 
magazyn,   które   podtrzymują  go   w   pewnego   rodzaju   nieprzerwanym   orgazmie   poprzez   serie 
drażniące   błyszczącymi   samochodami,   kobiecymi   ciałami   i   innymi   zmysłowymi   powierzchniami 
przeplatanymi takimi odnowieniami wrażliwości ­ terapia szokowa ­ jak strzelaniny kryminalistów, 
zniekształcone   ciała,   rozbite   samoloty,   walki   bokserskie   i   płonące   budynki.   Literatura   bądź 
komentarze,   które   temu   towarzyszą,   są  podobnie   wytwarzane,   by   drażnić  bez   satysfakcji,   by 
wymieniać każdą częściową gratyfikację na nowe pragnienie.
Ogólnie   mówiąc,   cywilizowany   człowiek   nie   wie,   czego   chce.   Pracuje   dla   sukcesu,   sławy, 
szczęśliwego małżeństwa, zabawy, by pomagać innym, by być "prawdziwą osobą", lecz to nie są 
jego   prawdziwe   pragnienia,   gdyż  nie   są  to   faktyczne   rzeczy.   Są  to   półprodukty,   przedsmaki   i 
atmosfera   prawdziwych   rzeczy   ­   cienie,   które   nie   istnieją  poza   pewną  substancją.   Pieniądze   to 
doskonały symbol tych wszystkich pragnień, czczy symbol prawdziwego bogactwa, a uczynienie ich 
swoim celem jest najbardziej rażącym przykładem pomylenia miar z rzeczywistością.
Jak w jedzeniu jego "oczy większe są od jego żołądka", tak w miłości człowiek ocenia kobietę 
według   standardów   głównie   raczej   wizualnych   i   mózgowych   niż  seksualnych   czy   jej   wnętrza. 
Pociąga go w partnerce powierzchniowy blichtr, raczej powłoka jej skóry niż prawdziwe ciało.
Mniej   mózgowa   kultura   nauczyłaby   się  synchronizować  rytmy   bardziej   swych   ciał   niż  swych 
zegarków...   Innymi   słowy,   interesy   i   cele   racjonalności   nie   dotyczą  człowieka   jako   całego 
organizmu.   Jeśli   nadal   będziemy  żyć  dla   przyszłości   i   czynić  głównym   zajęciem   umysłu 
przewidywanie   i   kalkulację,   człowiek   pewnie   w   końcu   stanie   się  pasożytniczym   dodatkiem   do 
mechanizmu zegarka.
Jest mała podstawa, by mieć nadzieję, że w najbliższej przyszłości nastąpi jakiekolwiek odzyskanie 
społecznego   zdrowia.   Wydaje   się,  że   błędne   koło   musi   stać  się  jeszcze   mniej   znośne,   bardziej 
rażąco i desperacko zakręcone, zanim jakaś większa grupa ludzi przebudzi się i ujrzy tragiczny żart, 
który płatają samym sobie. Lecz dla tych, którzy widzą jasno, że to jest krąg i dlaczego to jest krąg, 
nie ma innej alternatywy, jak przestać krążyć. Gdyż jak tylko widzi się cały krąg, znika iluzja, że 
głowa jest oddzielona od ogona.
Pytanie:   "Co   powinniśmy   z   tym   zrobić?",   jest   zadawane   tylko   przez   tych,   którzy   nie   rozumieją 
problemu. Jeśli problem może być w ogóle rozwiązany, to zrozumieć go i wiedzieć, co z nim zrobić, 
to to samo... Musisz widzieć i czuć to, czego doświadczasz rzeczywiście, a nie jako nazwę. To samo 
proste   "otwarcie   oczu"   wywołuje   najbardziej   niezwykłą  przemianę  zrozumienia   i  życia   oraz 
umożliwia nam dostrzeżenie tego, że wiele z naszych wielkich problemów jest czystą iluzją. Może 
to   brzmieć  jak   nadmierne   uproszczenie,   gdyż  większość  ludzi   uważa   się  już  za   wystarczająco 
świadomych teraźniejszości, lecz dojdziemy do tego, że jest to dalekie od prawdy.
Nie da się rozważać tego problemu bez świadomości tego, że pragnienie bezpieczeństwa jest samo 
w sobie bólem i sprzecznością oraz że im bardziej za nią gonimy, tym boleśniejsze się to staje. Jest 
to prawdziwe, bez względu na to, o jakie bezpieczeństwo nam chodzi.
Tu tkwi sedno sprawy. Stanąć twarzą w twarz z niepewnością wciąż nie jest jej zrozumieniem. By ją 
zrozumieć, nie masz stawić jej czoła, lecz stać się nią.
Zrozumienie przychodzi przez świadomość. Czy możemy zatem podejść do naszego doświadczenia 
­ naszych wrażeń, uczuć i myśli ­ zupełnie prosto, tak jak gdybyśmy ich nigdy wcześniej nie znali i 
bez uprzedzeń spojrzeli na to, co się dzieje? Możecie spytać: "Na które doświadczenia, na które 
wrażenia i uczucia mamy patrzeć?", wtedy odpowiem: "A które możecie dostrzec?". Odpowiedź 
jest taka, że musicie patrzeć na te, które macie teraz.
Widzimy  wtedy, że  nasze  doświadczenie jest całkowicie  chwilowe. Z pewnego punktu widzenia 
każda chwila jest tak nieuchwytna i krótka, że nawet nie zdążymy o niej pomyśleć, a jej już nie ma. 
Z innego ta chwila jest tu zawsze, gdyż nie znamy żadnej innej chwili niż ta obecna. Ona zawsze 
umiera, zawsze staje się przeszłością szybciej, niż można sobie wyobrazić. Ale w tym samym czasie 
zawsze się rodzi, jest zawsze nowa, wyłania się równie nagle z zupełnej niewiadomej, którą zwiemy 
przyszłością. Myślenie o tym niemal zapiera dech w piersiach.
Czy podczas obserwowania teraźniejszego doświadczenia jesteś świadom kogoś obserwującego je? 
Czy   potrafisz   odnaleźć  obok   samego   doświadczenia   tego,   który   go  doświadcza?   Czy   umiesz   w 
jednej chwili czytać zdanie i myśleć o sobie czytającym je? Odkryjesz, że aby pomyśleć o sobie 
czytającym,   musisz   na   krótką  chwilę  przestać  czytać.   Pierwszym   doświadczeniem   jest  czytanie. 
Drugim jest myśl: "Czytam"... Nie ma nigdy takiej możliwości, byś był w stanie oddzielić siebie od 
swej obecnej myśli czy też od obecnego doświadczenia. Pierwszym obecnym doświadczeniem było 
czytanie. Gdy spróbowałeś pomyśleć o sobie czytającym, doświadczenie zmieniło się i następnym 
obecnym doświadczeniem była myśl: "Czytam". Nie mogłeś oddzielić siebie od tego doświadczenia 
bez   przejścia   do   następnego...   Nigdy   nie   mogłeś  oddzielić  myślącego   od   myśli,   wiedzącego   od 
wiedzy. Wszystko, co kiedykolwiek znalazłeś, było nową myślą, nowym doświadczeniem.
Bycie  świadomym  jest  zatem świadomością myśli,  uczuć,  wrażeń,  pragnień i  wszystkich  innych 
form   doświadczenia.   Nigdy   w  żadnej   chwili   nie   jesteś świadomy   czegoś,   co   nie   jest 
doświadczeniem, nie jest myślą bądź uczuciem, lecz podmiotem doświadczeń i myśli. Jeśli tak jest, 
to co sprawia, że wierzymy w istnienie takich rzeczy?
Pojęcie   oddzielnego   myśliciela,   "ja",   które   jest   różne   od   doświadczeń,   pochodzi   z   pamięci   i   z 
prędkości, z jaką myśli się zmieniają. Podobnie jak kręcenie w powietrzu palącym się patykiem daje 
złudzenie   ciągłego   okręgu   z   ognia...   Gdy   widzisz   wyraźnie,  że   pamięć  jest   formą  obecnego 
doświadczenia,   oczywiste   staje   się,  że   próba   oddzielenia   siebie   od   tego   doświadczenia   jest   tak 
niemożliwa jak ugryzienie własnych zębów. Istnieje samo doświadczenie. Nie ma czegoś lub kogoś 
doświadczającego doświadczenia! Nie czujesz uczuć, nie myślisz myśli, nie czujesz wrażeń, tak jak 
nie słyszysz słyszenia, nie widzisz widzenia czy nie wąchasz wąchania.
Nie próbujemy tu prowadzić "intelektualnej dyskusji". Jesteśmy świadomi faktu, że jakiekolwiek 
oddzielone   "ja",   które   rozważa   myśli   i   doświadcza   przeżycia,   jest   złudzeniem.   Zrozumieć  to   to 
uświadomić sobie, że życie jest całkowicie chwilowe, że nie istnieje ani stałość, ani pewność oraz że 
nie istnieje "ja", które można by chronić.
Jedyną prawdziwą przyczyną tego, że ludzkie życie może być całkowicie irytujące i frustrujące, jest 
nie to, że istnieją fakty zwane śmiercią, bólem, strachem czy głodem. Szaleństwo polega na tym, że 
gdy te fakty są obecne, to krążymy, drżymy, skręcamy się i wirujemy, próbując wydobyć "ja"  z 
doświadczenia.   Udajemy, że  jesteśmy  jak  ameby  i   próbujemy  chronić się przed  życiem  poprzez 
rozdwojenie   się.   Zdrowie,   całość,   integralność  leżą  w   uświadomieniu   sobie,  że   nie   jesteśmy 
podzieleni,  że   człowiek  i   jego  obecne  doświadczenie  są jednym  i  że  żadne  oddzielone  "ja"  czy 
umysł nie mogą być znalezione.
Gdy   poczucie,  że   jestem   odseparowany   od   mego   wrażenia,   utrzymuje   się,   jest   też  zamęt   i 
pomieszanie.   Z   tego   powodu  nie   ma   ani  świadomości,   ani   zrozumienia   doświadczenia,   a   zatem 
żadnej   realnej   możliwości   jego   asymilacji.   By   zrozumieć  tę  chwilę,   nie   mogę  próbować  być 
oddzielony   od   niej,   muszę  być świadomy   jej   całym   moim   istnieniem...   By   zrozumieć  muzykę, 
musisz jej słuchać. Lecz jeśli myślisz: "Słucham muzyki", to nie słuchasz. By zrozumieć radość lub 
strach, musisz być w pełni i niepodzielnie ich świadom. Tak długo, jak nadajesz im nazwy, mówiąc: 
"Jestem szczęśliwy" lub "Obawiam się", nie jesteś ich świadom. 
Nawet w chwilach wyraźnej samoświadomości "ja", którego jesteśmy świadomi, jest zawsze jakimś 
szczególnym uczuciem bądź wrażeniem ­ napięciem mięśniowym, ciepłem lub zimnem, bólem lub 
irytacją, oddechem bądź pulsowaniem krwi. Nie ma nigdy wrażenia tego, co je odbiera, tak jak nie 
ma sensu ani możliwości odczucia zapachu swego nosa czy pocałowania własnych ust.
Z nadciągnięciem bólu, czy to fizycznego, czy emocjonalnego, faktycznego czy też oczekiwanego, 
rozpoczyna   się  rozszczepienie   i   zataczanie   kręgów.   Jak   tylko   jasne   staje   się,  że   "ja"   nie   ma 
możliwości ucieczki od rzeczywistości chwili obecnej, gdyż "ja" nie jest niczym poza tym, co wiem 
teraz, to cały ten wewnętrzny zamęt musi się zatrzymać. Nie zostaje żadna inna możliwość oprócz 
bycia świadomym bólu, strachu, nudy czy żalu w ten sam zupełny sposób, jak jest się świadomym 
przyjemności.   Ludzki   organizm   ma   najcudowniejsze   moce   adaptacyjne   do   fizycznego   i 
psychologicznego bólu. Lecz mogą się one w pełni ujawnić tylko wtedy, gdy ten ból nie jest stale 
wzmacniany przez wewnętrzne wysiłki uwolnienia się od niego, odseparowania "ja" od uczucia. Ten 
wysiłek tworzy stan napięcia, od którego ból się rozrasta. Lecz kiedy to napięcie znika, umysł i ciało 
zaczynają wchłaniać ból, tak jak woda reaguje na podmuch czy cięcie.
Jeśli   jesteś świadomy   strachu,   to   zdajesz   sobie   z   niego   sprawę,   ponieważ  uczucie   to   jest   tobą, 
ucieczka jest więc niemożliwa. Dostrzegasz, że nazywanie tego "strachem" mówi ci o tym niewiele 
bądź  też  nic,   gdyż  porównanie   i   nazywanie   opiera   się  nie   na   przeszłym   doświadczeniu,   lecz 
pamięci. Nie masz wyboru, jak tylko być świadomym go całym swym istnieniem jako zupełnie 
nowego uczucia. W rzeczy samej każde doświadczenie jest w tym sensie nowe i w każdej chwili 
naszego życia tkwimy pomiędzy nowym a nieznanym.
Czasami,   gdy   opór   zanika,   ból   po   prostu   odchodzi   lub   zmniejsza   się  do   łatwo   znośnego 
pobolewania. Innym razem pozostaje, lecz brak oporu wywołuje taki nieznany sposób odczuwania 
bólu, że trudno go opisać. Ból przestaje być problemem. Czuję go, lecz nie ma konieczności, by się 
od niego uwolnić, gdyż odkrywam, że ból i wysiłek, by się od niego oddzielić, są tym samym. 
Pragnienie   wydostania   się  z   bólu   jest   bólem;   nie   jest   to   reakcja   "ja"   różnego   od   bólu.   Gdy   to 
odkryjesz, pragnienie ucieczki "łączy się" z samym bólem i zanika.
Przestaniesz czuć się wyizolowany, gdy rozpoznasz na przykład, że nie masz wrażenia nieba ­ ty 
jesteś tym wrażeniem... Człowiek musi odkryć, że wszystko, co widzi w naturze ­ wilgotne obce 
uczucie  świata   głębin   oceanicznych,   nieużytki   lodu,   bagniste   gady,   pająki   i   skorpiony,   pustynie 
martwych planet ­ mają swe odpowiedniki w nim samym.
Można   próbować  racjonalnej,   opisowej   filozofii   wszechświata,   tylko   założywszy,  że   jest   się  od 
niego całkowicie oddzielonym. Lecz jeśli ty i twoje myśli są częścią tego wszechświata, nie możesz 
stanąć na zewnątrz nich, by je opisać... Tak jak filozof próbuje stanąć na zewnątrz siebie i swych 
myśli, tak samo, jak dostrzegliśmy, zwykły człowiek próbuje stać na zewnątrz siebie, swych emocji 
i wrażeń, swych uczuć i pragnień. Rezultatem tego jest przeogromny zamęt i błądzenie, którym 
odkrycie jedności umysłu musi położyć kres.
Jaka   jest   różnica   pomiędzy   "mną"   a   "mechanizmami   mentalnymi",  świadomymi   bądź 
nieświadomymi? Kto jest poruszany przez te procesy? Odczucie, że ktokolwiek jest motywowany, 
pochodzi od trwającej iluzji "ja". Prawdziwy człowiek, "organizm w związku ze wszechświatem", 
jest tą nieświadomą motywacją.
Łatwo dostrzec, że większość czynów, które konwencjonalna moralność nazywa "złymi", pochodzi 
z podzielonego umysłu. O wiele większa część tych czynów wywodzi się z nadmiernych pragnień, 
pragnień  rzeczy,   które   nie   są  w   najmniejszym   stopniu   konieczne   dla   zdrowia   umysłu   i   ciała, 
przyznając, że "zdrowie" jest pojęciem względnym. Takie odległe i niezaspokojone pragnienia mają 
miejsce,   ponieważ  człowiek   eksploatuje   swoje   apetyty,   by   zapewnić  swemu   "ja"   poczucie 
bezpieczeństwa.
Tak długo, jak istnieje motyw stania się kimś, tak długo, jak umysł wierzy w możliwość ucieczki od 
tego, czym jest w tej chwili, tak długo nie ma wolności. Cnoty będzie się szukać z dokładnie tego 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odszkodowanie.xlx.pl