Alfred Hitchcock - Pechowy dreszczowiec, Lubie czytac, Hitchcock Alfred
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ALFRED HITCHCOCK
PECHOWY
DRESZCZOWIEC
NOWE PRZYGODY TRZECH DETEKTYWÓW
(Przełożyła: ANNA IWAŃSKA)
1
ROZDZIAŁ 1
EMOCJE I OBAWY
Pete Crenshaw zjechał na pobocze szosy. Jego mała, pomarańczowa vega, rocznik 77,
podskakiwała na nierównej nawierzchni i wreszcie zatrzymała się dokładnie naprzeciw
cmentarza. Pete zaciągnął hamulce, przejrzał się we wstecznym lusterku, przygładził swe
rudawobrązowe włosy i wysunął się zręcznie z ciasnego siedzenia kierowcy. “Nieźle, jak na
draba o wzrośc
i
e metr osiemdziesiąt pięć i wadze osiemdziesiąt pięć kilo” - pomyślał z
uśmiechem.
Otworzył szybko bagażnik i wyciągnął z niego rękę. Była długa, owłosiona, masywna
i umięśniona jak u atlety. Nie kończyła się jednak dłonią, lecz łapą. Podrygiwała w rytm
kroków Pete’a, kiedy taszczył ją na drugą stronę drogi.
Nagle przystanął i spojrzał na zegarek. Dziewiąta. A niech to! Miał się spotkać z
Jupe’em godzinę temu.
Może uda się skądś szybko zadzwonić? Ale skąd? Prawda, o kilkaset metrów stąd jest
stara, opuszczo
na stacja benzynowa.
Pete pomaszerował wzdłuż szosy, taszcząc rękę do budki telefonicznej. Wreszcie
wsunął monetę do automatu i wykręcił numer. Po dwóch sygnałach odezwał się znajomy głos.
- Tu biuro Trzech Detektywów, mówi Jupiter Jones.
- Jupe, to ja, Pe
te. Przez całe rano próbowałem się do ciebie dodzwonić.
- Wiem.
“Wiem” to ulubione słówko Jupe’a.
- Skąd możesz wiedzieć? Zapomniałeś włączyć automatyczną sekretarkę i nikt nie
odpowiadał na telefon.
2
- Nie zapomniałem. Sekretarka wysiadła, bo wysadziłem bezpieczniki w pracowni.
Stanowczo najwyższy czas wymienić je na automatyczne. A wiem, bo przecież mogę
logicznie wydedukować, co zaszło. Jesteś spóźniony, więc coś ważnego ci wypadło.
Pete mógł sobie doskonale wyobrazić Jupe’a za starym, metalowym biurkiem w
przyczepie kempingowej, którą Trzej Detektywi przekształcili w swoją siedzibę. Przyczepa ta
stała w narożniku składu złomu wuja Jupe’a w Rocky Beach, małym kalifornijskim mieście,
tuż za Los Angeles. Jupe siedział prawdopodobnie na obrotowym krześle, pr
a
cując z
komputerem lub może... czytając książkę o odchudzaniu.
- Okay, jak zwykle masz rację. Rzeczywiście coś mi wypadło, i to coś nie jest
zwyczajnie ważne. To jest ważne nadzwyczajnie. Zgadnij, gdzie jestem? - zapytał Pete i na
wszelki wypadek, nie dając Jupe’owi czasu na odpowiedź, powiedział: - Jestem koło
cmentarza Daltona pod Huntington Beach i mam ze sobą rękę, ostatnie dzieło mego taty do
drugiej części filmu “Uduszenie”.
- Mhm....
- Za jakieś dwie minuty dostarczę tę rękę reżyserowi Jonowi Travisowi. I to nie
wszystko. Tato myśli, że Travis może dać mi jakąś pracę. Piękne, co?
- Piękne, ale bądź ostrożny.
- Niby dlaczego?
- Dlatego, że przy kręceniu pierwszego “Uduszenia” zdarzyło się wiele dziwnych
rzeczy.
- Na przykład co?
N
im Jupe zdążył odpowiedzieć, moneta Pete’a wpadła głębiej do automatu.
- Powiem ci później. Wiem, że nie masz drugiej dwudziestopięciocentówki -
powiedział Jupe i odłożył słuchawkę.
“Okay, trzeba przyznać, że chłop ma łeb nie od parady” - myślał Pete, wracając szosą
w stronę cmentarza. “W przeciwnym razie nie byłby przywódcą Trzech Detektywów. Ale
3
skąd wiedział, że nie mam więcej dwudziestopięciocentówek? I co miało znaczyć zdanie, że
wiele dziwnych rzeczy zdarzyło się przy filmowaniu pierwszego “Uduszenie
”?”
Przeciął szosę i zszedł po trawiastym stoku na cmentarz. Jako dziecko bał się
cmentarzy. Ale teraz nie czuł już lęku, a w każdym razie nie na tym cmentarzu. Ten bowiem
tętnił życiem.
U podnóża pierwszego stoku rozciągało się pasmo równego terenu, pokryte
nagrobkami. Za nim znajdował się następny stok i tak cmentarz ciągnął się w dół wzgórza aż
po głęboko położoną dolinę. Tam zainstalowała się ekipa filmowa. Na stoku powyżej zebrały
się małe grupki gapiów.
Mijając ich, Pete przeszedł obok dwóch uczennic szkoły średniej, pewnie
siedemnastoletnich jak on. Jedna z nich przez lornetkę obserwowała ekipę filmową.
- Co teraz robią? - dopytywała się druga.
- Wciąż tylko kopią grób i gadają - odpowiedziała dziewczyna z lornetką.
- A jego widzisz? Jest tam Diller Ro
urke? Umrę, jak go nie zobaczę. Ma tak
cudowne oczy...
- Spokojnie, Cassie. Nie podniecaj się.
Pete się roześmiał. Czyżby nigdy nie widziały, jak się robi film? Pewnie nie, a już na
pewno nie film z nową supergwiazdą Hollywoodu, Dillerem Rourke. Nie każdy ma tatę, który
pracuje w studiu filmowym i może zabrać swoje dzieciaki na plan.
Zbiegł z dwóch kolejnych wzgórz i znalazł się na terenie zdjęciowym. Przeszedł
skrajem, obok sprzętu oświetleniowego, członków ekipy technicznej i otwartych grobów.
“Uduszenie II” zapowiadało się zupełnie niesamowicie. Była to historia faceta, którego przez
pomyłkę zakopano żywcem, a kiedy wreszcie udało mu się wydostać z grobu, okazało się, że
jest żywym trupem. Słowem, makabra pierwszej klasy.
Na samym dnie doliny Pete odnalaz
ł Jona Travisa, trzydziestoośmioletniego
reżysera filmu. Siedział na płóciennym krześle, z nogami opartymi o spory nagrobek, i
rozmawiał przez telefon komórkowy. Jego czarne spodnie, koszula i golf harmonizowały
4
kolorem z długimi, przetłuszczonymi włosami
.
Był o dobre dziesięć centymetrów niższy od
Pete’a.
- Okay, aniołku - krzyczał do telefonu - gdzie jest Diller Rourke?! Gdzie ten nasz
cudowny chłopiec, ta supergwiazda? Obiecywałaś, że będzie przychodził każdego dnia na
czas i z wyuczoną rolą.
Słuchał chwilę odpowiedzi i ściągnął usta.
- Jesteś jego agentem! Dlatego oczekuję, że powinnaś wiedzieć. Od dwóch godzin
wstrzymuje mi pracę! Chcesz, żebym go udusił własnymi rękami? No to sprowadź mi go
tutaj!
Po tych słowach Travis rzucił telefon do stojącej przy nim młodej, rudowłosej kobiety
z długim końskim ogonem.
Pete pomyślał, że Travis jest dokładnie taki, jak mu go tato opisywał. Wybuchowy,
egocentryczny i wymagający. Może dlatego stał się tak dobrym reżyserem horrorów, a może
dlatego, że jego filmy były tak krwawe i makabryczne. W każdym razie jego ostatni film
“Mondo grosso” zyskał wielką popularność.
- Margo, próbuj dalej złapać go w domu - zawołał do dziewczyny z rudym końskim
ogonem i wtedy zauważył Pete’a.
- Co to jest? Drapaczka do pleców?
Pete wręczył mu owłosioną rękę.
- Jestem Pete Crenshaw. To jest rekwizyt, który mój tato skonstruował do pańskiej
sceny z grobowcem. Prosił, żeby panu powiedzieć, że kiedy będzie pan spalał tę rękę, skóra
się złuszczy w trzech warstwach. Najpierw złuszczy się ciało, potem zielona warstwa z
bąblami, a na końcu będzie warstwa czerwona ze wszystkimi żyłami i naczyniami
krwionośnymi.
Jon obejrzał rękę i po raz pierwszy się uśmiechnął.
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]